Czy lubicie ponadczasowe, klasyczne opowieści, które porywają wyobraźnię, bawią, ale i prowokują do głębszych refleksji? Jeśli tak – mam dziś dla was literacką perełkę włoskiego mistrza literatury dziecięcej, Gianniego Rodariego. To opowieść dla młodszych i starszych dzieci, a nawet dla zupełnie dorosłych czytelników (pod warunkiem, że zachowali w sobie choć odrobinę dziecięcej wyobraźni). Sensacyjna i intrygująca książka, która będzie zaskakiwać, mrozić krew w żyłach i bawić przewrotnym, abstrakcyjnym humorem. Zupełnie niezwykła historia barona Lamberto, który „był sobie dwa razy”. Jesteście ciekawi dlaczego?
Baron ów mieszkał w willi na wyspie San Giulio położonej na Jeziorze Orteńskim. Nie była to jednak jedyna posiadłość należąca do tego majętnego człowieka. Lamberto posiadał także wille w Egipcie, w Kaliforni, na Sardynii, a ponadto „dobrze ogrzane apartamenty w Rzymie, Zurychu i Kopenhadze”. Mało tego, był właścicielem dwudziestu czterech banków we Włoszech, w Szwajcarii, w Hongkongu i innych częściach świata. Lecz cóż z tego, kiedy podeszły wiek (aż dziewięćdziesiąt trzy lata) i długa lista chorób nie pozwalały mu cieszyć się z uroków życia. Był bogaty, ale stary i wiecznie chory.
Tych chorób jest dwadzieścia cztery. Jedynie Anzelm, wierny służący, zna je wszystkie na pamięć. Wykaz chorób, spisanych w porządku alfabetycznym, przechowuje w niewielkim zeszycie: astma, arterioskleroza, artretyzm, artroza, bronchit chroniczny i tak dalej, aż do litery zet jak zgaga. Obok każdej choroby Anzelm wpisał lekarstwa, dzienną i nocną porę ich podawania, dania dozwolone oraz zakazane, zalecenia lekarzy: „Uwaga na sól: podnosi ciśnienie”, „Ograniczyć cukier: nie jest wskazany przy cukrzycy”, „Unikać wzruszeń, schodów, przeciągów, deszczu, słońca i księżyca.
Któregoś zimowego dnia baron Lamberto wraz z Anzelmem wybrał się do zlokalizowanej w pobliżu piramid posiadłości, by „wygrzać w cieple słońca stare kości”. Podczas spaceru wzdłuż Nilu napotkali starego derwisza, ucięli sobie z nim pogawędkę i… pierwszym samolotem powrócili do Włoch. Wkrótce w pomieszczeniach na poddaszu willi sześć osób zaczęło powtarzać imię barona: „Lamberto, Lamberto, Lamberto…”. Na łysej czaszce naszego bohatera zaczęły pojawiać się nowe włosy (które szybko przeistoczyły się w złociste loki), zmarszczki na twarzy zaczęły się wygładzać, on sam poczuł niezwykły wigor, przypływ sił żywotnych i energię do uprawiania sportów, a z notesu przechowywanego przez Anzelma można było wykreślać jedną chorobę za drugą. Cóż za wspaniały obrót spraw dla barona Lamberta! Ale, ale – bycie bogatym, nawet jeśli jest się odmłodniałym, niesie także i przykre konsekwencje. Otóż niejaki Ottavio, siostrzeniec Lamberta, roztrwoniwszy majątek matki w związku z grą w kręgle i nadmiernym spożywaniem oranżady, postanowił uszczknąć dla siebie choć część wielkiego majątku wuja (wszak ten miał dziewięćdziesiąt trzy lata i wkrótce powinien umrzeć). Co więcej, by dopiąć swojego celu, był gotowy posunąć się do naprawdę bardzo niegodziwych uczynków. A nie tylko on dybał na bogactwa Lamberta. Na San Giulio pojawiła się tajemnicza szajka Dwudziestu Czterech El, a wydarzenia nabrały zawrotnego tempa. Jak to się wszystko skończyło? Koniecznie dajcie się porwać tej szalonej, dowcipnej i mądrej lekturze.
Czarno-białe ilustracje autorstwa Ewy Poklewskiej-Koziełło
„Był sobie dwa razy baron Lamberto” to najnowszy tytuł z serii „Pożeracze książek” wydawnictwa Muchomor, prezentującej klasyczne, być może w Polsce nieco mniej znane, pozycje literatury dziecięcej. Gianni Rodari zaś to jeden z najwybitniejszych włoskich twórców książek dla młodszych czytelników, w 1970 roku uhonorowany Medalem im. Hansa Christiana Andersena, potocznie zwanym Dziecięcym Noblem. Historia odmłodzonego barona Lamberto to literacki rarytas, który bez cienia wątpliwości polecam dzieciom (już od wieku powiedzmy 9, 10 lat), a także dorosłym czytelnikom, którzy docenią elegancki styl, ironię i przewrotny humor zbliżający opowieść momentami do czarnej komedii. Nade wszystko jednak polecam do wspólnej lektury dziecka z opiekunem, która bez wątpienia dostarczy wspaniałej zabawy, ale i sprowokuje być może do rozmów na temat upływającego czasu, tego, co jest w życiu naprawdę ważne i o co warto dbać, bo przecież nie każdemu jest dane „być sobie dwa razy”. Można się także wspólnie zastanowić, dlaczego tak często w opowieści pojawia się liczba dwadzieścia cztery?
Źródło zdjęcia: http://wlochyokiemblondynki.pl/san-giulio-wyspa-legenda-owiana/
Zachwycił mnie sposób umieszczenia tej na poły sensacyjnej, na poły magicznej opowieści w konkretnej przestrzeni. Wyspa San Giulio, na której znajduje się willa barona Lamberto, położona jest w przepięknym rejonie Północnych Włoch, na Jeziorze Orteńskim, niedaleko miasta Ortega. Uroki architektoniczne i krajobrazowe, a nawet kulturowe okolicy Gianni Rodari opisuje niby mimochodem, a jednak w taki sposób, że natychmiast ma się ochotę spakować walizkę i przyjrzeć im na własne oczy. Ja w każdym razie wraz z moim ośmioletnim synem (wspólnie bowiem śledziliśmy perypetie Lamberta) mamy w planach odwiedzenie San Giulio! Tymczasem zaś zbieramy się za inne tomy z serii „Pożeracze książek”, do czego was również gorąco zachęcam.
Agata
Gianni Rodari, „Był sobie dwa razy Baron Lamberto, czyli tajemnice wyspy San Giulio”, przeł. Jarosław Mikołajewski, ilustracje Ewa Poklewska-Koziełło, Muchomor, Warszawa 2020, ilość stron: 136.