Katarzyna Berenika Miszczuk „Przesilenie”, cykl „Kwiat paproci” – RECENZJA

Katarzyna Berenika Miszczuk kończy swój nawiązujący do mitologii słowiańskiej cykl „Kwiat paproci” książką „Przesilenie”. We wcześniejszych tomach: „Szeptusze”, „Nocy Kupały” i „Żercy”, rysowała obraz polskiej rzeczywistości w wersji alternatywnej, zakładającej mianowicie, że nasza ojczyzna nie przyjęła chrztu i, pomimo cywilizacyjnego rozwoju, jaki znamy ze świata realnego, dotrwała do współczesności w politeistycznych wierzeniach przodków.

Na tle zaś tej szczególnej, przyznajcie sami, wizji świata opowiadała o perypetiach niejakiej Gosławy Brzózki, uroczej dziewczyny, której największą wadą jest nieustanne wpadanie w kłopoty. Gosława przeszła metamorfozę – z typowej mieszkanki Warszawy raczej stroniącej od kontaktu z naturą (panicznie boi się kleszczy), która kończy studia medyczne, przeistoczyła się w szeptuchę (czy raczej jej uczennicę) – wiejską kobietę, znającą się na ziołach, a nawet siłach magicznych, udzielającą pierwszej pomocy medycznej, a w razie potrzeby i innej, ludności miejscowości Bieliny w Górach Świętokrzyskich. Co więcej, choć wcześniej miała zdecydowanie sceptyczny stosunek wobec wierzeń i obrzędów słowiańskich (mówiąc wprost, większość uważała po prostu za zabobony), zaczęła przekonywać się, że nadprzyrodzone istoty, które zna z opowiadań, jak rusałki, strzygi, wodniki i inne – istnieją naprawdę, ba!, żyją wokół niej. Mało tego wplątała się w skomplikowane relacje z samymi bogami słowiańskimi, a chłopak, którego poznała i w którym się zakochała, okazał się Mieszkiem Pierwszym. Tym Mieszkiem Pierwszym! I tak przez trzy tomy autorka w brawurowy, niezwykle zabawny sposób, snuła opowieść o Gosławie, by w tomie czwartym, w „Przesileniu”, zamknąć wszystkie wątki i zakończyć serię. Czy wielbiciele „Kwiatu paproci” mogą być usatysfakcjonowani finałem, jaki zaserwowała im autorka?

O samej treści nie chcę wiele pisać, by nie odebrać przyjemności z lektury. Przypomnę, że Gosia jest w ciąży. To nie znaczy jednak, że życie z ukochanym układa się sielankowo. Mieszko wykazuje się bowiem dojrzałością nie większą niż u przeciętnego mężczyzny (pomimo długości życia daleko wykraczającej ponad przeciętną) i fakt przyszłego potomka przyjmuje z niedowierzaniem. Przecież on nie może mieć dzieci! Gosia kwituje jego niewiarę z właściwym sobie sarkazmem:

W cholerny kwiat paproci potrafisz uwierzyć! W głupich bogów spacerujących po ziemi też! W demony wypijające z ludzi krew! W zarastające się w trzydzieści sekund rany! A w kobiety zachodzące w ciążę bez pomocy bogów to już nie?!

Ale to nie największy problem uczennicy szeptuchy. Jarogniewa informuje ją o mającym nastąpić wkrótce kolokwium. Nie może też porozumieć się ze swoją mamą – ta nie chce zdradzić, kto jest ojcem Gosławy. W dodatku nad jej rodziną ciąży potworna klątwa, a podstępny Swarożyc ma wobec dziewczyny szczególne plany. Tymczasem zbliża się uroczystość Dziadów, a Bieliny pozostały bez swojego żercy.

W życiu Gosławy zatem dzieje się jak zwykle wiele, choć mam wrażenie, jakby akcja „Przesilenia” była nieco mniej dynamiczna niż w poprzednich tomach. Nie zabrakło natomiast tego, co dla prozy Katarzyny Bereniki Miszczuk jest znakiem rozpoznawczym, to jest humoru. Autorka konsekwentnie stawia swoją bohaterkę nie tylko w trudnych, ale i komicznych sytuacjach. Jej samej zaś nie opuszcza sarkastyczny dowcip nawet wówczas, gdy znajduje się  w kłopotliwym położeniu.  Kiedy więc w swoich wizjach sennych wielokrotnie przenosi się w dziwne miejsce, a jej oczom ukazuje się mityczny Dziki Łów, rekrutujący się z potępionych dusz (kogo napotka, wciela w swoje szeregi na zawsze), Gosia nie czuje się komfortowo w swoim nocnym stroju:

Z niesmakiem zauważyłam, że mam na sobie co prawda podkoszulkę sięgającą mi do połowy uda, ale niestety nie mam na sobie majtek, które po porannych ekscesach leżały pewnie skotłowane pod łóżkiem.

Chyba tylko ja mogę mieć wizje, w których paraduję z gołym tyłkiem…

Niemniej zabawne okazało się spotkanie z atamanem Dzikiego Łowu, Matwiejem Mazepą, który ujrzawszy dziewczynę, splunął na ziemię i nazwał ją wiedźmą.

No uroczo. Widzę, że się zaprzyjaźnimy.

Przez jego twarz przebiegł grymas obrzydzenia i niechęci. Można w nim było czytać jak w otwartej księdze. Nie mam zielonego pojęcia, jakim cudem został dowódcą Dzikiego Łowu. Osoba na takim stanowisku nie powinna być… sama nie wiem… bardziej ogarnięta dyplomatycznie?

Peter Nicolai Arbo: Åsgårdsreien, źródło: https://slavicfaith.wordpress.com/tag/legendy-slowianskie/

Autorka, podobnie jak we wcześniejszych częściach cyklu, czerpie garściami z mitologii Słowian, z dawnych wierzeń i tradycji. W „Przesileniu” pojawia się nie tylko Dziki Łów (będący nota bene jednym z najpopularniejszych mitów centralnej Europy), ale kilka nowych fantastycznych postaci rodem ze słowiańskich legend. Bardzo interesująco i z przywiązaniem do detali Katarzyna Berenika Miszczuk opisuje też obrzęd Dziadów. A wszystko to oczywiście – na swój sposób, łącząc ciekawą fabułę z elementami fantastycznymi i dużą dozą humoru i sytuacyjnego, i postaciowego. A jeśli dodam jeszcze, że spina wszystkie dotychczasowe wątki i kończy cykl naprawdę zaskakującą puentą… Bogowie, musicie to przeczytać!

A.

Katarzyna Berenika Miszczuk, „Przesilenie”, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2018, liczba stron: 463.

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem W.A.B.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *