“Kiedy kobiety były smokami” Kelly Barnhill to feministyczny manifest, z elementami fantastyki. Opowieść o sile kobiet, ale też i o dyskryminacji, niesprawiedliwości, definiowaniu na nowo tego, czym właściwie jest kobiecość. Do tej pory znałam autorkę z powieści dla dzieci – recenzję przepięknej “Ogrzycy i dzieci” znajdziecie tutaj, ale także jej proza dla dorosłych okazała się czytelniczą ucztą.
Dnia 25 kwietnia 1955 roku na terenie Stanów Zjednoczonych doszło do masowego przesmoczenia się kobiet. Tysiące kobiet – dokładnie 642 987 – porzuciło swoje cielesne powłoki i życie jakie wiodły: “dzieci w wózkach, mięso w piekarniku i do połowy rozwieszone pranie”, by stać się istotami pokrytymi łuską oraz ziejącymi ogniem. Podczas tej przemiany nie ucierpiało ani jedno dziecko, czego nie można powiedzieć o mężach – ponad sześć tysięcy zostało pożartych, a osiemnaście tysięcy miało jakieś obrażenia. Jak widać, to zaledwie niewielki procent, w zdecydowanej większości przypadków obyło się to sprawnie i bez ofiar. Chyba że świeżo upieczone smoczyce były same ofiarami – przemocy domowej. Wtedy, cóż – pierwsze czego dokonały, jeśli mężowie byli w domu i nie mieli na tyle rozumu, by natychmiast uciekać, to zjadły swych oprawców.
Alex miała cztery lata, gdy pierwszy raz zobaczyła smoka. Maleńka starsza pani mieszkająca w sąsiedztwie pewnego dnia pewnego dnia po prostu się przesmoczyła i kiedy minęło pierwsze zaskoczenie, wzbiła się w niebo i odleciała. Alexandra mieszka z mamą i z tatą w niewielkim mieście w Stanach Zjednoczonych. Jej mama właśnie wróciła do domu po ciężkiej chorobie i opiekuje się nią siostra, Marla, która wkrótce wyjdzie za mąż i urodzi córeczkę, Beatrice. A potem dołączy do masowego przesmoczenia się, a maleńka Beatrice stanie się siostrą Alex. Mama i tata kategorycznie zabronią rozmów na ten temat, tak jakby Marla nigdy nie istniała. Takich tematów tabu w tym domu, w szkole i w całym kraju będzie znacznie, znacznie więcej.
Masowe przesmoczenie było zjawiskiem nazbyt szkokującym.
Nazbyt żenującym.
Cóż, nazbyt kobiecym. Słowa więzły w gardle, a na policzki wypełzał rumieniec. W końcu stało się kwestią, którą niegrzecznie było poruszać w towarzystwie. Niemal dla wszystkich stało się tematem tabu – jak rak, poronienie, czy menstruacja – czymś o czym napomyka się szeptem, aluzyjnie i zaraz zmienia temat.
Potem świat będzie się walił na głowę Alex jeszcze kilka razy, a nieodpowiedzialni dorośli dawać będą jej zadania wykraczające znacznie poza możliwości dziecka. Przetrwa to wszystko i koniec końców zostanie badaczką i naukowczynią, i wtedy już nikt nie będzie jej bronił poszukiwania odpowiedzi na najtrudniejsze nawet pytania.
“Kiedy kobiety były smokami” Kelly Barhill to, jak przyznaje sama autorka w podziękowaniach, powieść która powstała niejako przypadkiem, bezpośrednio sprowokowana zeznaniami Christine Blasey Ford, naukowczyni, która oskarżyła kandydata do Sądu Najwyższego, sędziego Bretta Kavanaugha, o seksualną napaść. Ostatecznie otrzymał on nominację, a Barnhill postanowiła napisać “opowieść o gniewie”. Powieść wspaniałą i zachwycającą poetyckością – samo tylko przesmoczenie się ma w sobie niezwykłą moc uruchamiającą wyobraźnię, podobnie jak opisy smoków – siła, barwne, mieniące się, wręcz lśniące łuski, ogień. Właściwie jest to jedna wielka metafora, mocny głos feministyczny. Jednocześnie też ponieważ symbolika i mniej lub bardziej ukryte znaczenia nawiązują do setek lat przemocy i zniewolenia kobiet, patriarchatu i skostniałych społecznych struktur, jest ona fragmentami bardzo przygnębiająca. Czytając ją ma się nierzadko ochotę krzyczeć z bezsilności. Ja musiałam czasem robić przerwy w czytaniu. Na ochłonięcie, na refleksję. Ta opowieść zresztą tkwi we mnie do teraz, chociaż książkę przeczytałam już kilka tygodni temu.
Z całą pewnością, oddając słuszność Kelly Barnhill, to powieść o gniewie, ale też i o samotności, z jaką zmagać musiały się całe pokolenia dziewczynek i kobiet. Dojrzewaniu w ciszy, wstydzie i niewiedzy. Nieustannemu podcinaniu skrzydeł, upokarzaniu, przemocy domowej i systemowej wobec dzieci i kobiet. To także opowieść o sile i solidarności, miłości – w różnych jej odmianach i przyjaźni.
Smoki zaś są mądre, piękne i – a jakżeby inaczej – doskonale zorganizowane, opisy ich zachowań są po prostu fenomenalne, ujawniają ogromne poczucie humoru autorki.
Rubinowa smoczyca zaczęła wysiadywać przed oknem sali, w której w miejscowym college’u odbywały się zajęcia z historii powieści. Wykładowca próbował ją odegnać, a kiedy mu się to nie udało, wręczył jej stos książek, powiedział, na kiedy trzeba napisać kolejne wypracowanie, i poinformował, że nie toleruje obiboków. Smoczyca natychmiast wzięła się do roboty.
Każda z nas ma ponoć w sobie tę magię i może odpowiedzieć na jej zew. To jak droga czytelniczko, chciałabyś zostać smokiem? 🙂
Ola
Książka powstała we współpracy z Wydawnictwem Literackim.
Kelly Barnhill, “Kiedy kobiety były smokami”, przełożyła Katarzyna Makaruk, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023, liczba stron: 414.