Jozef Karika „Strach” – RECENZJA

Ta historia ma moc słodkiej trucizny. Budzi największą grozę, wręcz poraża, wpływa pod skórę, drąży mózg. Osacza. A przy tym ma w sobie niebezpieczne piękno. Bardzo niebezpieczne!

Słowacja. Mroźna zima. Temperatury spadają poniżej trzydziestu stopni Celsjusza. Trzydziestoparoletni Jożo Karsky znajduje się na tzw. zakręcie życiowym. Traci pracę, rozpada się jego kilkuletni związek. Nie ma pomysłu, co dalej ze sobą począć, w zasadzie nie ma się gdzie podziać. Z niechęcią wraca więc do rodzinnego Rużomberka, miejscowości położonej u podnóża góry Czebrat. Tu czeka na niego puste mieszkanie rodziców (matka nie żyje, schorowany ojciec mieszka w domu opieki) i… demony przeszłości. Z najmroczniejszych zakamarków pamięci powracają wspomnienia trudnego dzieciństwa i wydarzeń, przed którymi ucieka całe dorosłe życie. Ale dramat rozgrywa się nie tylko w głowie bohatera. Z okolicy, w niejasnych okolicznościach, zaczynają znikać dzieci. A to nie zdarza się po raz pierwszy…

„Strach” Jozefa Kariki to mistrzowsko napisany thriller psychologiczny  z elementami horroru. Słowacki autor bardzo sprawnie wykorzystuje znane w literaturze grozy motywy, nadając im jednak nową jakość. Powieść jest oryginalna i świeża, choć odnaleźć w niej można inspiracje nie tylko słynnym mistrzem gatunku, Stephenem Kingiem, ale też ślady klasyków – Edgara Allana Poe (penetrowanie najmroczniejszych zakamarków ludzkiego umysłu) czy Franza Kafki (motyw strachu jako pułapki). Sam autor przyznaje się zresztą do czerpania pomysłów z wielu źródeł – co ciekawe, mówi, że Kinga jest w „Strachu” najmniej, najbardziej zaś zainspirowała go powieść „Cienie w mroku” Michelle Paver*, opowieść o samotnym badaczu, który musi stawić czoło nocy polarnej, niekończącej się mroźnej przestrzeni i nienazwanemu czemuś, kryjącemu się w mroku.

Zimowy krajobraz, będący tłem dla wydarzeń powieści Kariki, rzeczywiście sprzyja wykreowaniu niesamowitego nastroju. Śnieg zmienia kształty przestrzeni, biel czyni ją inną. Zimowy las jest jakby nierzeczywisty, z innego świata, urzekający, przy tym groźny i zdradliwy. Zimowa cisza przeraża. Las czeka, wypatruje intruzów, kryje tajemnicę… A jednocześnie jest to krajobraz precyzyjnie umiejscowiony na mapie. Przecież to Małe Tatry, podnóże Czebratu – okolice świetnie znane autorowi, sam bowiem pochodzi z Rużomberka, miejscowości, w której rozgrywa się akcja powieści. Ten lokalny koloryt (nota bene autor otwiera książkę fragmentem słowackiego podania ludowego o Łokcibrodzie) stwarza niepowtarzalny klimat i urealnia opowieść. Jesteśmy całkiem blisko, u naszych południowych sąsiadów, w niewielkiej miejscowości bardzo podobnej do wielu polskich miasteczek. Ba, bardzo czytelny i znowu osadzający mocno książkę w realiach znanych czytelnikowi jest kontekst społeczny. W tle głównych wydarzeń zarysowane są takie problemy, jak bezrobocie, przemoc domowa czy alkoholizm. Bohaterowie powieści, a są to przyjaciele Joża z dzieciństwa, którzy pozostali w rodzinnej miejscowości bądź podobnie jak on wrócili tu w wyniku perypetii życiowych, mają swoje realne problemy, związane z sytuacją gospodarczą i społeczną kraju.

Jednak największym problemem, z którym musi się zmierzyć Jożo, jego młodzieńcza miłość, która uciekła z córeczką od pijącego męża – Hana, pozbawiony pracy mąż i ojciec dwójki córek – Ota, a także umięśniony biznesmen o złej reputacji – Bohusz, jest trauma z dzieciństwa. Trauma, o której nie da się zapomnieć, przed którą trzeba stanąć twarzą w twarz.

„Zawsze tu wracałem” – mówi Jożo – „niezabliźniona rana przyciągała mnie, a jednocześnie przerażała. Teraz w niej ugrzęzłem, dokładnie pośrodku ropiejącej tkanki, nie miałem dokąd uciec nie miałem…”

Zbiegiem okoliczności, zimą tak mroźną jak dwadzieścia siedem lat temu, czworo przyjaciół spotyka się ponownie. A może nie zbiegiem okoliczności? Może to, co naznaczyło ich w dzieciństwie, teraz kazało im wrócić. Chociaż całe życie uciekali, każdy na inny sposób, nie ma ucieczki. Strach jest bowiem pułapką:

„Każdy z nas się czegoś bał. Strach to drugie imię niezabliźnionej rany”

Pułapką jest zamknięta przestrzeń powieści, pogrążony w arktycznych temperaturach Rużomberk. Nie da się uciec przed okrutną siłą, która kryje się w skutym mrozie lesie. A przede wszystkim nie da się ukryć przed mrokiem, który kryje się w zakamarkach umysłu. Największą grozę podczas lektury „Strachu” budzi bowiem to, co dzieje się z psychiką bohatera. Motywy egzystencjalne dotykają silniej niż te charakterystyczne dla powieści z dreszczykiem czy horroru.

A zatem – zdecydujecie się na tę mroczną i urzekającą historię? Ostrzegam – kiedy zaczniecie czytać, znajdziecie się w takiej samej pułapce, jak bohaterowie „Strachu”. Nie uciekniecie przed treścią książki, trucizna rozleje się słodko po ciele…

Agata

*http://www.karika.sk/strach/co-inspirovalo-strach.html

Jozef Karika, „Strach”, przeł. Joanna Betlej, Wydawnictwo Stara Szkoła 2017, PATRONAT ZABOOKOWANYCH.

    • Rzeczywiście – bardzo ciekawa książka! Świetnie przedstawiona historia, niesamowicie trzymająca w napięciu, z psychologiczną głębią, a fakt, że akcja rozgrywa się na Słowacji, w słowackim miasteczku, w otoczeniu słowackich szczytów – czyni wydarzenia bardziej realnymi i przez to… straszniejszymi. Szczerze polecam lekturę:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *