Miloš Urban „Lord Mord” – RECENZJA

Zapraszam Was dziś ponownie do mrocznego świata XIX-wiecznej Pragi. Tym razem za sprawą książki Miloša Urbana „Lord Mord” (przeł. Katarzyna Kępka-Falska, Książkowe Klimaty, 2015).

Dziwna to powieść i bardzo interesująca zarazem. Utkana z różnych, pozornie nieprzystających do siebie wątków, nawiązująca do różnych gatunków literackich. Trochę w niej kryminału, trochę powieści grozy, szerokie jest tło społeczne, a nawet obyczajowe. Taki pozorny bałagan, który tłumaczy się fabularnie w zakończeniu książki (wszystkie wątki okazują się być istotne, a czytelnik otrzymuje odpowiedzi na nurtujące go pytania) i który pozwala na odnajdywanie rozmaitych czytelniczych smaczków.

O kilku takich smaczkach, które mnie samej dały mnóstwo radości z lektury, chcę Wam trochę opowiedzieć.

Zacznijmy od postaci głównego bohatera. Świetna literacka kreacja, ale czy budząca pozytywne odczucia? Hrabia Arco, dla przyjaciół – Adi, to ewidentnie utracjusz, żyjący z apanaży, raczej nie identyfikujący się ze swoją szlachecką rodziną (która ma już zresztą za sobą lata największej świetności), bywalec burdeli, mający jednocześnie stale na utrzymaniu jedną z praskich ladacznic (każdą do czasu, gdy się nieco nie zestarzeje, a pan hrabia nie wymieni jej na młodszą następczynię, nie dbając o losy poprzedniczki). W dodatku – to suchotnik, który – w momencie gdy go poznajemy – nieustannie walczy z atakami kaszlu i obserwuje plwociny na chusteczce. Można by rzec: typ nieszczególny.

A jednak w miarę lektury zwiększała się moja sympatia do niego. Okazało się bowiem, że ten sabaryta, przywiązany do próżniaczego życia, to także wielki miłośnik praskiej architektury, średniowiecznej zabudowy. Podczas gdy Praga, zwłaszcza żydowska dzielnica Josefov, zostaje objęta asanacją (urzędnicy decydują o wyburzeniu starej części miasta, tłumacząc to przeludnieniem, złym stanem budynków, wstydem wręcz wobec nowoczesnej Europy), hrabia Arco kupuje zabytkowy dom. Dom na Galerii, „potwornie piękny” – jak sam mówi, urzekający dziwaczną urodą:

Nazwa rzeczywiście pasowała do budynku. Zewnętrzna strona domu, odwrócona do zaokrąglonej ulicy i małego placyku, formą ani wyglądem nie różniła się od typowych starych budynków staromiejskich; miała ona tylko o wiele mniej okien i pozbawiona była zdobień. Ale olbrzymia galeria w kanciastej podkowie budynku i podwórka wydawała się czymś niebywałym. Nie była tu po to, żeby służyć domowi. To on stał tu, by mógł ją nieść w objęciach jak mężczyzna ukochaną kobietę; przyszło mi do głowy, że ta kobieta musiała być olbrzymką cierpiąca na wzdęcia […] Stałem […] jak oślepiony. Przygniótł mnie i pochłonął obraz obrzydliwego piękna, aż mnie ścisnęło w gardle. Jeszcze nie widziałem wnętrza budynku, ale już wiedziałem, gdzie odtąd chcę mieszkać.

Rzeczywiście,  Adi zamieszkuje w  starym domu wraz z dwiema kobietami (ach, te kobiety to oddzielna, przedziwna historia). I choć daleko mu do patrioty, nie angażuje się w żadne narodowościowe ruchy, to za to swoje miejsce na ziemi, za tę swoją szczególną rodzinę gotów jest oddać wiele, może nawet życie. Dom na Galerii to zresztą tylko mała część starego, praskiego świata, który trzeba ratować przed zniszczeniem, zapomnieniem, przed śmiercią (choć wiemy, że bezskutecznie). Nasz hrabia przemierza miasto, włóczy się jego pogmatwanymi uliczkami, czasem się gubi, spotyka mieszkańców jego najpodlejszych zakątków. Owszem, dostrzega biedę i ohydę, ale też specyficzne piękno zniszczonych, przeludnionych budynków, zaklęte nie tyle w architekturze, co jakimś świadectwie historii, praskiej tożsamości… Naprawdę urzekł mnie sugestywny, bardzo plastyczny portret miasta, którego już nie ma. To bez wątpienia silny, o ile nie najsilniejszy, atut „Lorda Morda”.

Josefov, źródło zdjęć: http://www.extra.cz/galerie/josefof

Mamy więc w powieści obraz Pragi objętej asanacją, za którą kryła się także urzędnicza bezduszność i chęć zysku, a w efekcie – zniszczenie wielu zabytkowych obiektów. Pisał gorąco o tych „aktach wandalizmu” Vilém Mrštík w swoich „Bestia Triumphans” (1897), których fragment Miloš Urban przytacza w prologu powieści:

A Praga, ta sławna, ta królewska, ta zabytkowa, o stu wieżach, Praga złota, „gdzie nie ma kamienia, który by nie został uświęcony krwią naszych przodków” – ale też nie ma kamienia, na który by się rada miejska nie ośmieliła podnieść swojej asenizacyjnej siekiery – ta Praga wciąż jeszcze nie jest świadoma swego barbarzyńskiego dzieła, ciągle pustoszy i dopuszcza się wandalizmu, i  nie ma tygodnia, a nawet dnia, żeby człowiek nie brał gazety do rąk ze strachem, czy nie przeczyta w niej znowu, że jakiś „geniusz’ za zgodą całej rady przedstawił nowy projekt i grozi, iż podłoży ładunek wybuchowy również w tych miejscach, które po tylu burzach i protestach uważano za nietykalne […].

Jest też w „Lordzie Mordzie” obraz Pragi niespokojnej politycznie, objętej zamieszkami (u schyłku XIX wieku aktywizują się czeskie ruchy narodowościowe), w wyniku których grupą najbardziej poszkodowaną nie byli ani Czesi, ani Niemcy, a Żydzi. Mamy też ciekawe społeczno-obyczajowe świadectwa epoki. Mnie zdecydowanie zainteresowały zwłaszcza opisy garderoby – które dostajemy głównie dzięki postaci Solego, żydowskiego właściciela sklepu odzieżowego.

Mamy wreszcie – Pragę owianą tajemnicą i grozą. Praską legendę w stylu noir. Podczas swoich wędrówek po mieście hrabia Arco staje się świadkiem morderstw popełnionych na młodych kobietach z półświatka. Odpowiedzialny za nie ma być niejaki Mięsko – żydowski upiór, Kleinfleisch, postać ze starych praskich opowieści. Jakkolwiek wątek kryminalny „Lorda Morda” nie jest szczególnie porywający (wbrew pozorom nie on zresztą buduje powieść), obraz Pragi staje się jeszcze barwniejszy, wielowymiarowy.

Oczywiście można się sprzeczać, czy ta wielowymiarowość właśnie, mnogość wątków i tematów (a wspomniałam tu zaledwie o kilku w moim przekonaniu najistotniejszych), jest wadą czy zaletą powieści.  Ja w tym pozornie chaotycznym, trochę dziwacznym zlepku zdecydowanie dostrzegam urodę. Podobnie jak hrabia Arco w Domu na Galerii.

Bardzo ciekawa i przyjemna, momentami pouczająca lektura.

Agata

Moja (subiektywna) ocena: 7/10

Za egzemplarz książki dziękujemy wydawnictwu Książkowe Klimaty

1 komentarz do “Miloš Urban „Lord Mord” – RECENZJA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *