Anne B. Ragde, „Na pastwiska zielone” – „Saga rodziny Neshov” tom 3 – RECENZJA

[Ostrzeżenie – Recenzja zawiera istotne informacje dotyczące fabuły poprzedniego tomu]

Trzecia część „Sagi rodziny Neshov” przynosi piękno i brzydotę, radość i cierpienie. Zaciska gardło ze wzruszenia bądź smutku, a potem powoduje śmiech. Jak poprzednie tomy – zaskakuje, ale do zaskoczeń, które szykuje swoim czytelnikom Anne B. Ragde, nie można się przyzwyczaić.

W Bynset trwa upalne lato. Tor nie żyje. Popełnił samobójstwo. Wiosną ranił się poważnie w nogę, a Torunn przyjechała na dłuższy czas, by pomóc mu i dziadkowi w prowadzeniu gospodarstwa, być może także by podjąć decyzje co do swojej ewentualnej przyszłości w Bynset. Opieka nad dwojgiem starych ludzi oraz gospodarstwem będącym właściwie w ruinie okazała się jednak bardzo trudna i wyczerpująca –  bardziej jeszcze psychicznie aniżeli fizycznie. Na szczęście świniami zajmuje się wspólnie z przydzielonym jej pomocnikiem, Kajem Rogerem. Tor obecność i pracę Torunn w Bynset odbiera jednak nie jako jej urlop od pracy w klinice weterynaryjnej, ale oczywiste przejęcie gospodarstwa. Gdy dowiaduje się, że jest inaczej, gdy w chwili emocji Torunn mówi mu, że wcale Bynset nie chce (choć w rzeczywistości nie podjęła jeszcze decyzji), Tor załamuje się, uważa wszystko za skończone, traci sens życia…

Na Torunn spada więc straszny ciężar. Pozostaje sama ze starym Tormodem, ze swoim bólem i z bólem dziadka (dźwiganym przez niego przez całe długie i nieszczęśliwe życie). Codziennie jest z nią też Kaj Roger, dla którego dziedziczka Neshov staje się bardzo ważna, ale Torunn jakby nie zauważa jego starań. Pomoc Magrido też wydaje się niewystarczająca (Magrido zresztą zajęty jest modernizacją własnego zakładu pogrzebowego). Erlend i Krumme snują plany rozbudowy gospodarstwa, ale są daleko. Torunn pogrąża się w depresji, w swoim samotnym cierpieniu, niedostrzeganym lub ledwo dostrzeganym przez rodzinę.

Tymczasem w Kopenhadze panuje atmosfera diametralnie odmienna. Erlend i jego partner spodziewają się dzieci z kobiecą parą Jytte i Liz. Erlend gromadzi potajemnie niemowlęce stroje od znanych projektantów, snuje wraz z Krumme plany na przyszłość. Chcą zainwestować w Bynset, przebudować dom, uczynić go pięknym, nowoczesnym i przestronnym miejscem, gdzie ich dzieci wraz z czwórką rodziców będą mogły spędzać wolny czas. Torunn ma w tych planach istotne miejsce – musi zamieszkiwać i prowadzić rodzinne gospodarstwo, inaczej nieruchomość zgodnie z norweskim prawem może przejąć państwo. Czy odczucia samej Torunn są w ogóle ważne dla Erlenda? Czy uniesie ciężar wydarzeń i oczekiwań rodziny na swoich szczupłych barkach?

Tytułowe zielone pastwiska symbolizują w powieści pragnienie wolności, ucieczkę z pułapki, w jakiej zamyka człowieka życie. Torunn kocha zwierzęta, uwielbia świnie, ale nie wychowała się w gospodarstwie, proces hodowli tych zwierząt na sprzedaż, na rzeź właściwie, nie jest przez nią do końca akceptowany. Tuląc do siebie małe prosię, myśli o tym, żeby je wyprowadzić na spacer, poza chlew. A potem:

[…] musiała przyznać, że myśl o wyjściu prosiaka na zewnątrz jest chora, c h o r a! Wyobrażała sobie, ze maluch opowie o wszystkim innym. Że są zamknięte, że świat jest zupełnie innym miejscem niż to wnętrze, że istnieją zielone pastwiska, ptaki i kwitnące jabłonie, i wokół świeża, kiełkująca ziemia, zamiast torfowej ściółki wysypywanej z papierowych worków. Zdradziłby  to wszystko. Dlatego nie mógł niczego się dowiedzieć, tylko rosnąć, dożyć do końca i stawić się na rozliczenie do rzeźni.

Podobnie Torunn czuje się w gospodarstwie. Jak w potrzasku. Ale to oczywiście nie jedyny problem tej znakomitej powieści. Anne B. Ragde mówi w niej także o wzajemnych oczekiwaniach, o tym, że każdy jest w gruncie rzeczy ze swoimi problemami sam, koncentruje się na sobie i trudno mu dotrzeć do drugiego człowieka. W „Na pastwiskach zielonych” ciężar wydarzeń skupia się wokół Torunn – przeciwwagą jednakże dla bardzo trudnych przeżyć bohaterki jest kopenhaskie życie Erlenda i Krumme, rewelacje, jakie mają tam miejsce. Także świetny humor, z jakim autorka opisuje perypetie egocentrycznego, histerycznego, ale mającego wiele uroku i sympatycznego Erlenda.

„Saga rodziny Neshov” jest ciekawym obrazem współczesnej Norwegii. Pokazuje jej problemy (w tym naczelny dla książki – problem ubożenia gospodarstw i ich dziedziczenia), pokazuje ludzi, różnych ludzi, zatopionych w ich codzienności, życiu zawodowym, prywatnym. Przede wszystkim jednak – o czym wspominałam pisząc o pierwszej części, „Ziemia kłamstw”, ma wymowę uniwersalną, bardzo wiele mówi o egzystencji człowieka, bólu i radości, jakie są nieodwracalnie w nią wpisane.

Nie pozostaje nic innego, jak czekać na wrześniową polską premierę czwartego tomu, który Anne B. Ragde dopisała, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom czytelników. Doskonale teraz rozumiem, dlaczego zakończenie trzeciej części musiało, po prostu musiało!, mieć swoją kontynuację…

Agata

Anne B. Radge „Na pastwiska zielone”, „Saga rodziny Neshov” t. 3, przeł. Ewa M. Bilińska, Wydawnictwo Smak Słowa, Sopot 2017.

Moja ocena: 9/10

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Smak Słowa 

  1. Zachęcona bardzo dobrymi recenzjami na blogu, przeczytałam dwie części. Bardzo smutne (przynajmniej momentami), ale też piękne. to prawda, że nie można się oderwać i chce się koniecznie poznać dalsze losy bohaterów. Pozdrawiam!

    • To prawda, że niesamowicie wchłania świat wykreowany przez Anne B. Ragde! Owszem, saga jest momentami smutna, nawet bardzo, przejmująca, trudna, ale bywa też bywa radosna, zabawna – jak życie. Zachęcam oczywiście też do trzeciego tomu – „Na pastwiska zielone” – rozwój wypadków może naprawdę zadziwić!

  2. do Agaty:
    cyt. „Pozostaje sama ze starym Tallakiem, ze swoim bólem i z bólem dziadka”.
    Nie z Tallakiem. Z Tormodem.
    Tallak był ojcem Tormoda, kochankiem żony Tormoda, czyli swojej synowej, a co za tym idzie ojcem Tora, Erlenda i Margida. Tallak już nie żyje, gdy w pierwszym tomie wchodzimy do Neshov:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *