Ján Púček, „Przez ucho igielne (sploty)” – RECENZJA

W naszych podróżach czytelniczych tym razem przenosimy się na Słowację. „Przez ucho igielne (sploty)” Jána Púčeka to opowieść o domu rodzinnym, jej głównym bohaterem jest Jan Hollý, nieśpiesznie snuje ją zaś – bezimienny w powieści  – wnuk (prawdopodobnie jest nim sam autor). To dzieje Jana – murarza – zwykłego człowieka,  o niezwykłym życiorysie, w którego tle przewija się doświadczenie obozów koncentracyjnych i koszmaru komunizmu. Powieść czyta się błyskawicznie, nie sądźcie jednak, że to łatwa historia. To nieoczywista propozycja na wakacje, jednak my z całego serca polecamy!

Co takiego jest w Janie Hollym, że warto było uczynić go bohaterem powieści? Nic i wszystko jednocześnie, dlatego tak łatwo czytelnikowi wciągnąć się w jego historię. Młodość Jana przebiega według utartego schematu – zdobywa murarski fach, pojawia się pierwsza miłość – Maria, biorą ślub i wkrótce na świecie pojawia się dwójka dzieci. Na to zwykłe życie nakłada się jednak wybuch II wojny światowej. Jan zaplątuje się w działalność antyfaszystowskiego ruchu oporu, bierze udział w przerzucie czeskich lotników. Niestety, po donosie siatka zostaje zdekonspirowana i Jan trafia na długie pięć i pół lat do niewoli, przerzucany jest z jednego niemieckiego obozu do drugiego. Najpierw czeka na proces, potem już tylko na wyrok i śmierć, w dowolnej kolejności. Los jednak decyduje, że Jan powraca do domu i rodziny.

Teraz… Czuję się już trochę lepiej, czasami nawet uda mi się zasnąć i nie obudzić aż do rana. Ale wciąż nie mogę uwierzyć, że przeżyłem to wszystko, nie rozumiem tego, w jaki sposób mi się to udało, że jestem tu, żywy, kiedy tak wielu umarło. Dlaczego właśnie ja?

To… co się stało, nie ma prawa stać się już nigdy, coś takiego nie ma prawa się powtórzyć. Ale może się powtórzy. Kto wie? Bóg wie? Nie wie. Ludzie czasami są straszni, gorsi niż świnie, gorsi od najgorszych zwierząt. Ludzie są czasami… Ludzie są czasami jak… Ludzie…

Wraca, ale nic już nie jest takie jak przedtem. Usiłuje poukładać sobie życie od nowa, otwiera szwalnię, która okaże się solą w oku nowych władz, przejawem zgniłej kapitalistycznej ideologii. A może lepiej byłoby, żeby Jan nie wytykał publicznie niektórym, co prawda pod wpływem alkoholu, ich współpracy z faszystami, szczególnie że te same osoby świetnie odnalazły się i w komunistycznym ustroju?

Jano – mówi Milan ośmielony trstińskim czerwonym winem – ja znam te świnie, każdy, kogo odwiedziłem mówił mi o nich, różnią się tylko ich imiona, ale są wszędzie, od Holíča aż po biegun północny, i zawsze będą.

Niemniej jednak szwalnia przyniesie pewien nieoczekiwany efekt i Jan rzeczywiście zacznie żyć od nowa…

Púček z okruchów codzienności tworzy barwną opowieść o życiu Jana Hollego. Smutna to i zabawna historia jednocześnie, o przemijaniu i pamięci, życiu i śmierci, miłości i zdradzie, niesprawiedliwości , ale i urokach życia w małych społecznościach. Narratorem jest wnuk, ale jego styl nosi wyraźne ślady osobowości przodków, o których opowiada. Prostym językiem mówi się tu o sprawach ważnych i nieważnych, co rusz pojawiają się stwierdzenia, z którymi nie sposób dyskutować:

– Poprzewracało mu się w głowie. Oczy też mu się skurwiły. Takie jakieś świńskie, takich nigdy nie miał – mówił Janowi ojciec. Obaj jednak musieli przyznać, że mundur leży na Lorencu, jakby na niego szyty.

– No, co prawda, to prawda… niektórym nawet nocnik pasuje, a co! Jak już ktoś jest kurwą, nie pomoże mu nawet królewska korona – skończył debatę ojciec i włożył kapelusz na głowę.

Zupełnie niezwykłe zaś są, wplecione co jakiś czas w narrację, niewielkie przypowieści, o intrygujących  tytułach: „Jak powstaje deska” czy „Jak nawlec nić”. Można by z nich ułożyć wręcz osobny tomik. Nie można nie zauważyć też trosk, jakie dręczą słowackiego pisarza, zbieżnych przecież z obawami wielu mieszkańców współczesnego świata. Czy doświadczenia kolejnych wojen i totalitaryzmu niczego nas nie nauczyły? Ustami babci pyta w powieści:

Co z naszą pamięcią? Gdzie jest? W dziurawych kieszeniach? Może to naprawdę cud, że na tym świecie pomimo wszystko zostali jeszcze ludzie, że jeszcze wciąż nie zdążyliśmy się wszyscy wyciąć w pień.

Ján Púček, źródło zdjęcia: http://www.ksiazkoweklimaty.pl/author

Powieść „Przez ucho igielne (sploty)” czytać można na wielu poziomach. Mnie chwyciła za serce ta historia o dziadku Janie, od razu myśleć zaczęłam o tym, jak wiele do opowiedzenia o życiu w XX wieku miał mój własny, osobisty dziadek i jaka szkoda, że zmarł, zanim dorosłam do zadawania właściwych pytań. Doświadczenia tego pokolenia są fascynującym materiałem na książkę, szczególnie jeśli się ma taką lekkość pióra, jaka dana została Jánowi Púčkowi. A zresztą – najlepiej przekonajcie się sami, jakie sploty utkane zostały w „Przez ucho igielne”. Moim zdaniem – warto!

Ola

Ján Púček, „Przez ucho igielne (sploty)”, przeł. Weronika Gogola, Wydawnictwo Książkowe Klimaty, Wrocław 2017, liczba stron: 332.

Moja ocena: 8,5/10

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwo Książkowe Klimaty!

  1. Zainteresowała mnie ta saga rodzinna. Bardzo lubię takie opowieści, z recenzji wynika, że dla wnuka dziadek to chyba najważniejsza postać w życiu?

    • Tak, cała książka przesiąknięta jest szacunkiem i miłością, naprawdę polecam, bo to mądra i poruszająca książka!
      Zabookowana Ola

  2. Właśnie skończyłam czytać, jeszcze nie obeschły mi łzy. Piękna książka napisana subtelnie, intymnie, a przy tym pozytywnie. Wzruszająca.

    • To prawda, książka jest pięknie napisana, ale co chyba najważniejsze, zachowany został właśnie ten intymny charakter w opowieści. Mnie też poruszyła, bardzo dziękuję za podzielnie się swoimi emocjami z lektury!
      Zabookowana Ola

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *