Maciej Siembieda „Gambit” – RECENZJA

Maciej Siembieda lubi cmentarze. To oczywiście może wydawać się nieco osobliwe. Pomyślcie jednak o pomnikach, o płytach nagrobnych, o wyrytych na nich literach, o wszystkich tych niemych świadkach ludzkich historii, jakże często trudnych i skomplikowanych, czasem bardzo tajemniczych. A Maciej Siembieda jest dziennikarzem śledczym, w dodatku od lat prowadzącym śledztwa historyczne. Kiedy więc któregoś dnia natrafia na zagadkowy nagrobek, jak sam mówi, „pełen nieprawdopodobieństw”, postanawia zgłębić jego tajemnicę. Poznaje Jana (w powieści występującego jako Jan Ostrowski), na którego opowieści – o losach dwóch braci, nieżyjącego Jerzego i samego Jana – autor opiera swoją najnowszą książkę. „Gambit” to historyczny thriller o szpiegach, wywiadzie i kontrwywiadzie drugiej wojny światowej, o tym jak udało się wyprowadzić w pole władze peerelowskiego państwa, o strachu, nienawiści i wielkiej miłości, o zdradach, których nie można wybaczyć, wreszcie – o bezcennym skarbie, do którego za wszelką cenę usiłują dotrzeć szpiedzy Hitlera, Stalina, Churchilla i Roosevelta.

Zajrzyjmy do powieści. Jest rok 1966. Jerzy Ostrowski, wybitny szachista i świetny konstruktor samochodowy, żyje w nieustannym strachu. Obawia się represji ze stron władz PRL-u. Jest przekonany, że „(…) nigdy nie wybaczą zniewagi, jaką jego brat rzucił im w twarz. Zniewagi, za którą on teraz będzie musiał zapłacić. Prędzej czy później. Czekał na nich codziennie od dwudziestu jeden lat”. I rzeczywiście któregoś dnia pojawia się dwóch „smutnych panów”. „Pójdziecie z nami” – uprowadzają Ostrowskiego. Jednak oczekiwana egzekucja nie odbywa się…

Przenosimy się do czasów okupacji. Wanda Kuryło, młoda dziewczyna o nietuzinkowej urodzie, rozpoczyna pracę dla podziemnego wywiadu. Jest piekielnie dobra, ale sprawy w ukochanej Warszawie szybko komplikują się i Wanda musi uciekać. Wyrusza do rodziny na Podkarpacie i otrzymuje misję, która może zmienić losy Polski, ba!, jeśli nie świata, to z pewnością całej Europy. Na pewno natomiast zadecyduje o dalszym życiu Wandy.

Losy tych dwóch postaci, a właściwie trzech czy nawet czterech (bo ważne role w opowieści odgrywają także brat Jana, Jerzy, oraz osoba pewnego niezwykle przebiegłego i bezwzględnego szpiega) łączą się w przedziwny sposób. Ciężkie czasy wojny i niełatwa rzeczywistość powojenna, ekstremalnie wymagająca praca w konspiracji, przedziwne ludzkie historie zbudowane wokół miłości, zdrady, zemsty – wszystko to buduje znakomitą fabułę, od której – wierzcie mi – niełatwo oderwać się choć na chwilę. Aż trudno uwierzyć, że została oparta na prawdziwych wydarzeniach!

Bodaj jedyną fikcyjną postacią w „Gambicie” (a w każdym razie jedyną spomiędzy ważniejszych postaci książki) jest Wanda, wprowadzona jako spoiwo dla wielu wątków. Bardzo ciekawa to bohaterka, inteligentna i odważna, wyjątkową urodę zawdzięczająca łemkowskiemu pochodzeniu (elementy kultury Łemków pojawiają się zresztą w powieści, co w literaturze polskiej nie zdarza się często). Być może za sprawą zbieżności imion przypomina mi inną agentkę czasów okupacji (postać autentyczną!), a mianowicie Wandę Kronnenberg, o której całkiem niedawno pisał Michał Wójcik (na temat książki „Baronówna. Na tropie Wandy Kronnenberg – najgroźniejszej polskiej agentki” możecie przeczytać tutaj), także piękną i utalentowaną, groźną dla przeciwników. Postać Wandy Kronnenberg przywodzi jednak na myśl kobietę modliszkę, wykorzystującą mężczyzn i śmiertelnie dla nich niebezpieczną. Słabością Wandy Kuryło natomiast jest nieumiejętność oparcia się uczuciu. Ona po prostu poddaje się miłości, co umniejsza jej siłę agentki, ale za to – paradoksalnie – czyni dla czytelnika bohaterką z krwi i kości.

Świetnym zabiegiem jest konstrukcja powieści zbudowana wokół motywu szachów. Wszak Jerzy Ostrowski jest wybitnym szachistą, gra ta nieobca jest także Wandzie:

Siedząc na łóżku, przypomniała sobie, jak wuj Kuryło uczył ją gry w szachy. Jej celem jest wygranie partii, tłumaczył. Czasami, żeby ten cel osiągnąć i zdobyć lepszą pozycję na planszy, z rozmysłem poświęca się pionki, a nawet figury. Kiedyś pojmiesz sens tego manewru. Nazywa się gambit.

Kto wyszedł zwycięsko z tej rozgrywki, kto został poświęcony, a kto wszystko poświęcił? Warto sięgnąć po powieść Siembiedy, by zatracić się w pasjonującej, niewątpliwie dostarczającej dobrej rozrywki lekturze, ale też by dowiedzieć się czegoś o człowieku, o jego wyborach i motywacjach. Być może także o tym, że wcale nie musimy być tylko pionkiem w grze, wiele zależy od nas samych.

Agata

Maciej Siembieda, „Gambit”, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2019, ilość stron: 415.
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Agora

  1. Byłam na spotkaniu z autorem w Gdańsku i bardzo zainteresowała mnie ta książka, mam także z autografem:) W weekend zaczynam czytać! Pozdrawiam, Ala

    • Jeśli podczas targów – byłyśmy na tym samym spotkaniu:) Maciej Siembieda nie tylko dobrze pisze, ale i świetnie opowiada o swojej pracy. Pozdrawiam również! Agata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *