Pavel Vilikovský „Opowieść o rzeczywistym człowieku”, tłum. Tomasz Grabiński, Wydawnictwo Książkowe Klimaty, 2015
Pavel Vilikovský (ur. 1941) – słowacki prozaik i tłumacz. Uznawany za jednego z czołowych słowackich pisarzy współczesnych; laureat wszystkich najważniejszych nagród literackich na Słowacji oraz prestiżowej słoweńskiej Nagrody Vilenica przyznawanej pisarzom z Europy Środkowej. Cenione są również jego tłumaczenia z języka angielskiego.
Opowieść o rzeczywistym człowieku. Tytuł ciekawy. Kuszący. Każdy chciałby dostać gotową definicję człowieka rzeczywistego. Początek pozornie zwyczajny. Na czterdzieste urodziny ojciec dostaje od syna dziennik. To skłania go do przemyśleń na temat egzystencji. Ambitnie podchodzi do spisywania codziennych wydarzeń, a także precyzowania własnej filozofii. Po drodze zdarzają mu się sytuacje, które kompletnie zmieniają jego życie, wywracając je do góry nogami.
Czytając książkę zawsze odtwarzamy sobie obraz głównego bohatera. Mamy do niego pozytywny lub negatywny stosunek, w zależności naszych upodobań. Wolimy postacie dynamiczne, choć i te statyczne mają swoich zwolenników. Z głównym bohaterem Vilikowskiego mam problem. Z jednej strony swoją postawa poczciwego szarego człowieczka, wzbudza ciepłe uczucia, chociażby dlatego, że rozśmiesza nas do łez swoją nieporadnością. Notorycznie przekształca frazeologizmy: „leży mi to w głowie, jak gdyby, za przeproszeniem, nasrał mi na nią gołąb i nie dało się tego wyczyścić”, „pieczone gołąbki nigdzie na świecie nie lecą same do gąbki”. Kreuje się na człowieka ambitnego i śmiało wyraża swoje zdanie o małżeństwie i „wyższych celach”: „Edita tego nie rozumie, tego kontekstu, ona ma klapki na oczach jak koń, i widzi tylko tą swoją kuchnię, zmywarkę do naczyń, no może jeszcze auto […]. Taka kobieta jest dla mężczyzny, który ma swoje zdolności i chce je też wykorzystać na świecie, jak kula u nogi. Wlecze ją za sobą, ale zrozumieć się nie mogą. Z kulą trudno”.
Wszystko ma jednak swoje granice i przychodzi moment, kiedy chcielibyśmy nim wstrząsnąć i krzyknąć: „chłopie, obudź się i zacznij żyć naprawdę”, wiedząc jednak w głębi duszy, że nic to nie da. Nie wierzymy, że można być aż tak łatwowiernym, ograniczonym i beztroskim. Zamknęłam książkę z nadzieją, że to przecież postać fikcyjna. Spokojna o los „prawdziwego” człowieka. Ale niestety, mimo iż bohater Vilikowskiego celowo jest przerysowany, karykaturalny, ma cechy gombrowiczowskiego everymana. Typowego nie tylko dla czasów komuny. Spotkamy go równie dobrze dziś, w wolnej Polsce, na Słowacji czy Ukrainie. Wszędzie. Przeraża nas świadomość, że z takich jednostek składa społeczeństwo. Ile ich jest w ogólnym rozrachunku? Idealnych maskotek w rękach władzy, każdego chorego systemu politycznego czy nawet trybików w machinie korporacji. Ta postać doprowadza nas do szału, dosłownie, zabija swoim niewzruszeniem, konformizmem i głupotą. I konsekwentną naiwnością do ostatnich stron. Dlatego nie szkoda nam go, gdy zapada mu się grunt pod nogami, nie stać nas na współczucie. Mistrzowski zabieg zamrożenia uczuć czytelnika. A może się mylę?? Większą sympatię budzi u nas plotkara Buzalkowá czy cwaniaczek Jožu. Są chyba „bardziej rzeczywiści”.
Bardzo dobrze czyta się tę książkę. Aby do niej wrócić, trzeba odczekać jakiś czas, bo dłuuugo dłuuugo ona krąży nam w myślach. Ale powróci się na pewno! Aga