Sylwia Zientek – WYWIAD tuż przed premierą „Buntu chimery”

Zabookowane po raz kolejny mają przyjemność rozmawiać z SYLWIĄ ZIENTEK – pierwszy raz miało to miejsce po publikacji „Kolonii Marusia”, książki bardzo osobistej i poruszającej. Dziś chcemy zadać pisarce kilka pytań, przede wszystkim w związku ze zbliżającą się premierą „Buntu chimery”, drugiej części „Hotelu Varsovie”, wspaniałej sagi rodzinnej warszawskich hotelarzy.

Sylwia Zientek, fot. Wojtek Biały

Agata Fiedler: Dzień dobry Sylwio! „Hotel Varsovie” zaplanowany jest jako wielopokoleniowa saga historyczna, która jest nie tylko bardzo przyjemną lekturą, z wartką akcją i ciekawą fabułą, ale która ma także aspiracje przybliżenia polskiemu czytelnikowi historii własnego kraju, a przede wszystkim historii Warszawy. O swojej miłości do tego miasta, pomimo iż nie jesteś rodowitą warszawianką, wspominałaś wielokrotnie w rozmaitych wywiadach. Powiedz więc, skąd u Ciebie, z wykształcenia prawniczki (zresztą jeszcze całkiem niedawno czynnie uprawiającej wyuczony zawód), fascynacja historią?

Sylwia Zientek: Ta fascynacja historią pojawiła się tak naprawdę niedawno. Myślę, że tym „triggerem” było sięgnięcie do historii mojej rodziny i wydarzeń na Wołyniu, opisanych w „Kolonii Marusi”. Na studiach nie byłam specjalnie pochłonięta historią, chociaż sporą jej „dawkę” musiałam przyswoić, a pracując nad książką, sięgnęłam nawet do podręczników z historii państwa i prawa polskiego. W liceum historia była mi dosyć bliska, bo jednak jestem zdecydowaną humanistką, ale pamiętam, że matura z historii – a pisałam na temat XVII-wiecznych wojen w RP – sprawiła mi ogromnie dużo kłopotu. Życie jest jednak przewrotne, bo mimo, iż kiedyś obiecywałam sobie, że do tej znienawidzonej wiedzy na temat XVII wieku nigdy nie wrócę, kiedy podjęłam się pracy nad „Hotelem Varsovie”, musiałam bardzo dogłębnie i szczegółowo poznać fakty związane z licznymi konfliktami zbrojnymi w tamtym czasie. W końcu się tego wszystkiego nauczyłam! Dopiero jako dojrzała osoba zafascynowała mnie historia – najpierw Wołynia, później Warszawy. Kiedy zaczyna się przygodę z historią, wpada się po prostu po uszy i ta pasja narasta z każdym dniem. Ta „choroba” ciągle poszerza swoje spektrum!

AF: Czy zgadzasz się z twierdzeniem, że trudno jest o dobrą współczesną powieść historyczną polskiego autora? (Nie mam oczywiście na myśli Twoich książek, bo te są świetne).

SZ: Myślę, że jest wiele wspaniałych pisarek i pisarzy zafascynowanych historią, takich, którzy chcieliby skoncentrować się na tematach historycznych, niestety problem leży gdzie indziej. W Polsce pokutuje przekonanie wydawców, iż książki historyczne są trudniejsze do sprzedania, nie mają tak wielkich nakładów, jak np. kryminały. Pisarzom jest po prostu ciężko dotrzeć do wydawcy z książką historyczną, a jeśli już taką wydadzą, rzadko kiedy powieść ma szansę zaistnieć na rynku, brakuje pieniędzy, ale i pomysłów na promocję. Ja miałam to szczęście, że mój wydawca (W.A.B.) od razu uwierzył w ten projekt.

AF: W „Hotelu Varsovie” ważne są zarówno wydarzenia historyczne, jak i historyczny detal. Bardzo pieczołowicie, precyzyjnie oddajesz wygląd miasta, szczegóły dotyczące jego codzienności, także topografię, sposób ubierania się mieszkańców, ich kulinaria, obyczajowość charakterystyczną dla różnych epok. Jest to niezwykle ciekawe i robi ogromne wrażenie. Z jakich źródeł korzystałaś, pracując nad sagą?

SZ: Tych źródeł jest bardzo wiele, a ja ciągle poszukuję nowych. Oprócz bazy, jaką są książki stricte historyczne, sięgam przede wszystkim do prasy z epoki (oczywiście nie zawsze to jest możliwe, w wieku XVII i XVIII prasa dopiero zaczynała się rozwijać), listów prywatnych, pamiętników, diariuszy, kalendarzy, tekstów piosenek i wierszy z epoki. Czytam też dużo literatury z danego okresu, kiedy na przykład pisałam o secesji, czytałam m.in. „Dzieje grzechu” Żeromskiego i wspaniałe powieści obyczajowe Gabrieli Zapolskiej, kiedy opisywałam romantyzm, oprócz Mickiewicza, wróciłam do „Wichrowych wzgórz” i innych powieści sióstr Brönte, ale też do „Spowiedzi dziecięcia wieku” Alfreda de Musset i wielu innych. Takie lektury pozwalają wczuć się w emocje i zrozumieć sposoby ich okazywania przez ludzi z danej epoki.

Obecnie piszę o oświeceniu i sięgnęłam do poezji erotycznej z epoki. Musze przyznać, że poziom lubieżności tych wierszy naprawdę mną wstrząsnął, a nie jestem osobą pruderyjną…

Ponieważ interesują mnie „smaczki”, ciekawostki na temat obyczajowości epoki, szukam tego typu wiedzy w wydawnictwach francuskojęzycznych. Akurat we Francji powieści historyczne są ogromnie popularne i naprawdę można znaleźć książkę absolutnie na każdy temat.

AF: „Hotel Varsovie” to także wspaniała plejada barwnych postaci, z których każda ma swój indywidualny rys, nierzadko psychologiczną głębię. To pełnokrwiści bohaterowie. Jak pracujesz nad stworzeniem postaci?

SZ: Na szczęście mam bujną wyobraźnię i interesuje mnie psychologia – z tego czerpię garściami. Niektóre postacie są inspirowane autentycznymi życiorysami. Karzeł Franciszek jest częściowo wzorowany na XVIII-wiecznym hrabim Boruwłaskim, ale to oczywiście nie znaczy, że nie dodaję im rysów stricte indywidualnych. W „Buncie chimery” czerpałam z życiorysów malarek Olgi Boznańskiej, Meli Muter, poetki Marii Komornickiej i tak powstała Waleria Żmijewska, artystka przeklęta, kobieta tragiczna.

Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, niektóre z postaci niejako powstają same z siebie. Tak się stało np. z Eleonorą Żmijewską, jedną z najbardziej lubianych przez czytelników bohaterek. Każdy z moich bohaterów ma też coś ze mnie, niedawno uświadomiła mi ten fakt moja przyjaciółka. Ogromnie mnie to zafrasowało, ale w istocie, tak jest.

AF: Szczególną rolę odgrywają w sadze postaci kobiece – silne indywidualności, mentalnie wyprzedzające swoje czasy. To celowy zabieg? Stawiasz na siłę kobiet?

SZ: Tak, przyznam się, że zwłaszcza w „Buncie chimery” taki przyświecał mi cel. Uważam, że kobiece życiorysy z dawnych epok są większym wyzwaniem. Trzeba zbudować ich wewnętrzny świat, zupełnie inny niż te narzucone przez epokę pragnienia, bo przecież wszystkie zachowywały się dosyć podobnie, ich celem życiowym był dobry ożenek, były ograniczone konwenansami i sztywnym katalogiem zachowań. Poza tym portrety kobiet tworzone były głównie przez mężczyzn, to panowie pisarze opisywali wielkie heroiny typu Anna Kerenina czy Emma Bovary. Tutaj widzę pewną lukę do wypełnienia. Znając emocje i uczucia kobiet, zderzając tą wiedzę z ograniczeniami, jakie kobietom narzucała epoka, w jakiej żyły, otrzymuję bardzo ciekawy materiał na autentyczną postać.

Myślę też, że warto spojrzeć na nasze przodkinie z innej perspektywy. Owszem, ich życie głównie koncentrowało się na zamążpójściu, rodzinie, opiece nad bliskimi. Ale czy nie miały swoich marzeń, czy nie pragnęły czegoś więcej, chciały działać? Myślę, że toczyły ogromna walkę o swoje marzenia, wiele z nich poniosło klęskę, zrezygnowało, ale niektóre potrafiły w codziennym życiu odnaleźć siebie, właśnie wbrew ograniczonej roli, jaką narzucało im społeczeństwo.

AF: „Kolonia Marusia” jest powieścią bardzo osobistą, rozprawiającą się z niezwykle bolesnym doświadczeniem Twojej rodziny, związanym z rzezią wołyńską. W „Hotelu Varsovie” możesz sobie pozwolić na zupełnie innego narratora, z większym dystansem opisującego losy bohaterów (choć nierzadko dramatyczne), nie unikającego trudnych tematów, a jednak z ogromnym humorem. Przyznam się, że niejednokrotnie zaśmiewałam się podczas lektury. Czy taka konwencja bardziej Ci odpowiada?

SZ: Oczywiście narracja w „Hotelu Varsovie” jest swobodniejsza, celowo też tworzę pewne komiczne sytuację, chcę aby historia, którą przypominam została zaaplikowana bez bólu. Każda książka ma swój indywidualny głos, własny tok narracji, który zostaje niejako narzucony pisarzowi, nie odwrotnie. O Marusi nie mogłam pisać inaczej, jak tylko zakładając autentyczną, ekstremalną szczerość. Takiej historii nie byłabym w stanie przekazać „na zimno”, z dystansem. Ale Hotel to zupełnie inny typ prozy, celowo dosyć lekki, aby fakty historyczne nie przytłoczyły czytelnika.

AF: Jesteś bardzo otwartą osobą, chętnie bierzesz udział w spotkaniach autorskich, udzielasz wywiadów, rozmawiasz z czytelnikami. Domyślam się, że bezpośredni kontakt z „drugą stroną”, z czytelnikiem właśnie, jest dla Ciebie bardzo ważny?

SZ: Ogromnie lubię spotkania autorskie i rozmowy z czytelnikami. Wiem, że nie wszyscy pisarze czują się komfortowo opowiadając o sobie czy nawet swojej pracy, ja nie mam tego problemu. W mojej pracy kontakt z prawdziwym, realnym czytelnikiem to bardzo ważny element. Cenię sobie różne sugestie i pomysły czytelników, niektóre są świetne i nie raz je wykorzystuję!

AF: Pisanie książek nie zawsze było Twoim głównym zajęciem. Podjęłaś odważną decyzję, zrezygnowałaś z dobrej, stabilnej posady na rzecz pisania. Spełniłaś swoje marzenia, odnosisz na tym polu sukcesy. Czy mimo wszystko nie uważasz, że był to wybór bardzo trudnej drogi życiowej?

SZ: Ta decyzja była szalona, ale też przemyślana. Zdawałam sobie sprawę, że będzie mi brakowało stabilności finansowej, jaką zapewniał mi wykonywany zawód, że będę tęsknić za pracą w grupie, realizowaniem wspólnych celów. I tak się stało. W pracę pisarza jest wpisana samotność, książkę pisze się zmagając z samym sobą i ponosi za nią pełną odpowiedzialność. Ale to wszystko nie zmienia faktu, iż wybrałam jedyną dla mnie drogę. Byłam tak pochłonięta książkami, iż nie mogłam już zajmować się czymś innym. Jestem ogromnie szczęśliwa, że w końcu dotarłam do tego etapu.

AF: Jakie są Twoje plany pisarskie na przyszłość? Kiedy możemy spodziewać się kolejnej części „Hotelu”? A może myślisz także o zupełnie nowej powieści?

Obecnie pracuję nad ostatnim tomem sagi, który być może ukaże się jeszcze pod koniec tego roku. Ale myślę już oczywiście nad kolejnymi projektami. Mam dwa konkurujące ze sobą – w mojej głowie – pomysły. Zobaczymy, który z nich się przebije jako pierwszy. Mogę zdradzić tylko tyle, że będą w większym zakresie dotyczyły współczesności, ale oczywiście nie zabraknie „flirtu” z historią.

AF: Czy na zakończenie możesz uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić jakiś smaczek z „Buntu chimery”? Coś, co sprawi, że jeszcze bardziej niecierpliwie będziemy czekali na książkę?

SZ: W tym tomie sagi wiodącym tematem jest namiętność. Poznamy wiele rodzajów miłości, w tym wariant bardzo kontrowersyjny, nawet jak na nasze dzisiejsze realia…

AF: Dziękuję bardzo za rozmowę i oczywiście odliczam dni do premiery „Buntu chimery”, która już 4. kwietnia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *