Jaume Cabré, „Agonia dźwięków” – RECENZJA

Najogólniej rzecz biorąc: jeśli znacie i lubicie twórczość Jaume Cabré, „Agonia dźwięków” z pewnością Was nie zawiedzie. Jeśli zaś nie mieliście do tej pory okazji spotkać się z książkami katalońskiego mistrza pióra – szykujcie się na literacki smakołyk. Elegancki, erudycyjny styl, precyzyjna i przewrotna konstrukcja, inteligentny i subtelny dowcip, głęboki przekaz wpleciony w nieśpiesznie rozwijającą się, acz ciekawą fabułę – wszystko to znajdziecie w tej powieści.

Hiszpania. XX wiek (choć jak zauważa tłumaczka, Anna Sawicka, gdyby nie pewne, trudno zauważalne wskazówki, czytelnik mógłby dać się zwieść klimatowi książki i prędzej umieścić jej akcję w czasach średniowiecza aniżeli w pierwszej połowie ubiegłego wieku). Franciszkański mnich, brat Junoy, zostaje wysłany przez swoich przełożonych do odległego żeńskiego zakonu La Ràpita, gdzie ma pełnić funkcję spowiednika. Bardziej na miejscu byłoby pewnie powiedzieć: „zostaje zesłany”. Uznano bowiem, że Junoy – utalentowany muzyk – oddaje się swojego rodzaju rozpasaniu, grając na organach, czerpiąc radość czy wręcz rozkosz z muzyki. La Ràpita zaś organów nie ma. Ba, jest zakonem, który wyrzekł się dóbr wszelkich i przyjemności, a „zasada całkowitego ubóstwa nie robi wyjątku dla muzyki”. I choć budzący niewątpliwie sympatię czytelnika franciszkanin „w skrytości ducha liczył na to, że zastanie w klasztorze jakikolwiek instrument, choćby rozstrojoną fisharmonię z pedałami i filcem nadgryzionym przez mole, która go uwolni od koszmaru ciszy”, nie zastaje w nim nic z tych rzeczy. Jest to dla niego niewyobrażalne cierpienie. Samotność. Agonia dźwięków.

Na domiar złego matka przełożona Zakonu Cysterskiego Ściślejszej Obserwancji w Całkowitym Ubóstwie okazuje się osobą nie tylko ortodoksyjnie trzymającą się zakonnych reguł, nie tylko pozbawioną humoru i wszelkiej radości życia, lecz też wręcz fanatyczną, zdaniem Junoya bezkrytycznie zatracającą siebie i podległe sobie siostry w skrajnym umartwianiu się. Notabene jest też niespełnioną poetką. Konflikt pomiędzy zakonnikiem a wielebną matką Doroteą nie ma zresztą jedynie podłoża ideologicznego. Być może ma też charakter ambicjonalny? Dość tu jednak powiedzieć, że powoduje wielki skandal, który doprowadza do skomplikowanego procesu i samemu biskupowi Feixes spędza sen z powiek.

Co się takiego wydarzyło? Kulisy skandalu narrator odsłania stopniowo, spoglądając nań z perspektywy różnych bohaterów i posługując się wieloma formami narracyjnymi: jak nie tradycyjną, to listem, cytatem bądź fragmentami  zakonnych dokumentów (a wśród nich – o niebiosa! – z Księgi Zwyczajów, które obwarowują zachowanie rapitańskich mniszek do granic absurdu, pozwalając na kąpiel jedynie w drugi wtorek miesiąca, zakazując czynności, przyjemności, które osobom zakonnym w oczywisty sposób nie przystoją, ale i mówienia, spoglądania wprost, a nawet plucia). Doskonale rysuje też sylwetki bohaterów, nie tylko pary antagonistów. Uwagę przykuwa bez wątpienia  ponadstuletnia siostra Margarida, która wbrew oczekiwaniom innych mniszek, w tym szczególnie matki przełożonej, nie zamierza umrzeć i mimo ślepoty widzi więcej niż wszyscy pozostali mieszkańcy Rapity. Albo  biskup Maurycy, którego ambicja doprowadziła do nadciśnienia, nadkwasoty i bezsenności.

Wobec ogromu zawiści, z jaką spotykał się na każdym kroku uzmysłowił sobie, że marzenie o dojściu do papieskiej godności było dziecinną mrzonką. Ale nadal uważał, że może dobrze przysłużyć się Kościołowi swoimi predyspozycjami, które sprowadzały się głównie do tego, że umiał wyczuć, czyjej sutanny w danym momencie opłacało się uczepić.

Wszystko to – misterna fabuła, zręczny dowcip, ciekawe postaci – pozwoliło autorowi na wyłożenie swoich przekonań, skłonienie czytelnika do refleksji na temat życiowych postaw i wyborów, wiary – w jej postaci ascetycznej i radosnej. Być może nawet rację mają Ci, którzy twierdzą, że „Agonia dźwięków” to filozoficzno-religijny traktat. Co pewne – podany w jednocześnie wyszukany i przyjemny sposób. Warto spróbować.

Agata

Jaume Cabré, „Agonia dźwięków”, przeł. Anna Sawicka, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2017, Ilość stron: 333.

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz pięknie wydanej książki dziękuję Wydawnictwu Marginesy


1 komentarz do “Jaume Cabré, „Agonia dźwięków” – RECENZJA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *