Willa to dwunastoletnia przedstawicielka pradawnego ludu Feiran, żyjącego u stóp Wielkich Gór Mglistych. Ma ona zadziwiające umiejętności – potrafi stapiać się z otoczeniem, rozumie język roślin i zwierząt, z naturą zresztą łączy ją znacznie więcej niż z ludźmi. To tytułowa bohaterka powieści „Willa, dziewczyna z lasu” Roberta Beatty’ego, która właśnie dzisiaj ma swoją premierę. Książka jest niezwykła – mądra, poruszająca i po prostu piękna, tak jak niezwykła jest Willa. Pochłonęłam ją jednym tchem i choć skierowana jest do dziecięcego czytelnika, to jestem przekonana, że zapadnie mi w pamięć na bardzo długo.
Willa, wraz z pozostałymi Feiranami, mieszka w Głuchej Jamie, to ich siedlisko, stworzone przed wieloma setkami lat w Wielkich Górach Mglistych. Jest sierotą, jej rodzice i siostra bliźniaczka zginęli, gdy miała sześć lat. Wychowuje i otacza ją opieką babcia. Dziewczyna jest jutką, pełni ważną funkcję w klanie – jest łowczynią i złodziejką. Każdej nocy wymyka się i tropi osadników, których nazywa światłolubami, przybyszów z dalekich stron, morderców drzew. A zadanie ma jedno – zdobyć dla przywódcy klanu, padarana, rzeczy o dużej wartości, kosztowności, stalowe przedmioty albo tytoń. Większość z jutów wyrusza na plądry w małych grupach, ale pewnej nocy Willa chce udowodnić sobie i przywódcy ich ludu, że stać ją na zdobycie wielkich łupów. Nie powinna wyruszać samotnie, nie powinna włamywać się do domu światłoluba. Tam nie będzie mogła korzystać z niezwykłych właściwości jej ciała, które potrafi przybrać kolor i fakturę drewna czy roślin, a nawet wody i nocnego nieba. Ambicja zwycięża jednak nad rozsądkiem i to wydarzenie zapoczątkuje całą serię wypadków, które doprowadzą do sytuacji, w której dziewczyna będzie musiała wybrać, co jest dla niej ważne, a konsekwencje mogą oznaczać dla niej utratę wszystkiego, nawet życia.
Najmniejsi z jej klanu, którzy nie potrafili kraść – i to sprawnie – nie dostawali jedzenia. Padaran rządził w ten sposób , odkąd pamiętała, a nawet dłużej – zasady te obowiązywały podobno, zanim jeszcze przyszła na świat. Ci, którzy nie wracali do kryjówki z pełną sakwą, nie dostawali posiłku, a jeśli zawodzili dwie noce z rzędu, spotykało ich coś gorszego. Padaran wiele razy tłumaczył im, że światłoluby są bogate i mają aż zanadto pieniędzy i różnych przedmiotów, a gdy się choć raz zobaczyło ich dobytek, trudno było odmówić mu racji. Mimo to Willa zawsze brała tylko połowę kosztowności, na wypadek gdyby światłoluby i ich dzieci też czasem głodowały.
Akcja powieści Roberta Beatty’ego „Willa, dziewczyna z lasu” umiejscowiona została na początku XX wieku. Jak autor wyjaśnia w podziękowaniach, fabuła osadzona jest w Great Smoky Mountains, które nazywane są w książce Górami Mglistymi. To jedno z najstarszych na ziemi pasm górskich, położonych na granicy stanów Karolina Północna i Tennesee. Dlaczego o tym wspominam? Miejsce akcji ma wielkie znaczenie dla zrozumienia treści i przesłania książki. To na terenach Ameryki Północnej doszło bowiem do wielkiej emigracji ludności z całego świata, która wyparła rdzennych mieszkańców, zniszczyła bezpowrotnie wiele gatunków roślin i zwierząt, wydzierając naturze miejsce do życia.
Czytelnik poznaje świat oczami głównej bohaterki, jej związek z przyrodą jest organiczny. Zdolność do niezwykłej przemiany i dostosowania ciała do otoczenia to tylko jedna z jej umiejętności. Starożytny język jej ludu, niemal całkowicie zapomniany, pozwala na porozumiewanie się ze zwierzętami i całym światem natury. Wiele możemy się od Willi nauczyć. Dziewczyna, tak jak niegdyś jej przodkowie, szanuje każde stworzenie, żyje w pełnej symbiozie z otaczającym ją światem. Bardzo ważny jest też dla niej klan, wychowana została według zasady: nie ma żadnego „j a”. Jest tylko „m y”. Niestety jednak, wraz ze zmianami zachodzącymi dookoła, Feiranie zapomnieli o swoich regułach, a gdy Willa odkryje, jak daleko to wszystko zaszło, będzie musiała dokonać wyboru. My czy ja.
Jak to zwykle bywa przy recenzjach książek z Wydawnictwa Literackiego, zwrócić muszę uwagę na okładkę, autorstwa Marii Elias. Jest po prostu magiczna, to kolejny świetny projekt. W powieści też zresztą dzieje się jakaś magia – przypomina nam o szacunku dla przyrody, miłości do wszystkiego, co żyje dookoła.
Miłość nie była kamieniem, lecz rzeką, lśnieniem gwiazd na nocnym niebie, powracającym wschodem słońca, wodą, która zawsze płynie.
Zanurzcie się w świat „Willi, dziewczyny z lasu”, popatrzcie na świat jej oczami, szukajcie czterdziestu odcieni zieleni. Polecam ją wszystkim, bez względu na wiek.
Ola
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Literackim.
Robert Beatty, „Willa, dziewczyna z lasu”, przełożył Łukasz Małecki, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2021, liczba stron: 390.
Oj kusi mnie!
Naprawdę warto, to piękna książka! 🙂