Trzy plany czasowe i trzy opowieści. Przyszłość po katastrofie ekologicznej i dwie kobiety, matka i córka, a potem jeszcze ta trzecia – zaciekle walczą o byt, trwając przy podupadłym gospodarstwie i ocalałych zwierzętach. Odległa przeszłość, XIX wiek, i dwóch mężczyzn, wiodący dotąd ustatkowane życie zoolog oraz łowca zwierząt – obieżyświat, wyruszają na wyprawę do Mongolii w poszukiwaniu legendarnego gatunku, Konia Przewalskiego. Czasy najbliższe współczesności, rok 1992 – przybywa tu także, wraz z dorosłym synem, przyrodniczka i lekarka weterynarii. Tyle że z odwrotną misją – miast sprowadzać konie do Europy, chce przywrócić temu zagrożonemu już gatunkowi wolność. Trzy przejmujące, opowiedziane z dużą lekkością, odciskające piętno na czytelniku historie, które symbolicznie wiąże motyw koni. Traktujące o kondycji człowieka i Ziemi, planecie, którą w tak bezmyślny sposób wyzyskuje, samego siebie doprowadzając na skraj przepaści. Mówiące o relacjach ludzi ze światem zwierząt, o relacjach międzyludzkich – zwłaszcza o trudnej więzi między matką a dzieckiem opuszczającym gniazdo. To niepokojąca i bardzo piękna książka.
Norweska autorka, Maja Lunde, niemal z dnia na dzień podbiła serca czytelników na całym świecie. Jej „Historia pszczół”, która jeszcze przed premierą w Norwegii miała zostać zakupiona przez piętnaście innych krajów, została okrzyknięta jedną z ważniejszych powieści ostatnich lat. Entuzjastycznie przyjęto także „Błękit”, drugi tom cyklu zaplanowanego jako „Kwartet klimatyczny”. Wreszcie na początku 2021 roku pojawił się polski przekład „Ostatniego” (w Norwegii opublikowany jeszcze w 2019 roku). Każdą część – szybko zaznaczam – czytać można niezależnie, gdyż opowiadają inne, niepowiązane ze sobą fabularnie historie. Spoiwem łączącym tetralogię jest rzecz jasna troska o zmiany klimatyczne, które już wkrótce w wizjach autorki zmienią oblicze naszej planety, a przede wszystkim zaważą na bycie człowieka. Czy waga tego problemu (dla wielu najistotniejszego problemu współczesności) uczyniła cykl światowym bestsellerem? Z pewnością. Ale sprawił to również sposób jego przedstawienia – poprzez umiejętnie snutą, pociągającą choć nie biegnącą brawurowo narrację, pewien liryzm opowieści i głębię ludzkich historii.
Ta wydawać by się mogło najważniejsza, bo wieszcząca przyszłość, jaką gotują sobie ludzie, rozgrywa się w roku 2064 roku. Przedstawia rzeczywistość Europy i świata, w którym na skutek wyniszczających susz i innych gwałtownych zmian klimatycznych mało jest już miejsc, w których może egzystować człowiek. Ludzkość więc, niczym w początkach swojego istnienia, zaczęła wędrować – w poszukiwaniu wody, jedzenia, miejsc, w których da się żyć (choć nie ma pewności, czy one jeszcze istnieją). Przypomina to słynną „Drogę” Cormaca McCarthy’ego, jednak w powieści Lunde to kobiety odgrywają najważniejszą rolę. Eva – właścicielka upadającej farmy, i jej nastoletnia córka, Isa, rozpaczliwie walczą o każdy dzień, na przekór okolicznościom trwają przy swoim gospodarstwie. Ich trudna codzienność to także skomplikowane relacje, które odmienią się jeszcze, gdy zamieszka wraz z nimi tajemnicza kobieta, Louise.
Historia z przeszłości, z 1882 roku, przywodzi na myśl „Tajemnicę Brokeback Mountain”, słynny film Anga Lee. Prowadzący petersburski ogród zoologiczny Michaił wyrusza wraz ze znanym podróżnikiem Wolfem na odległe mongolskie stepy, by sprowadzić najstarszy żyjący gatunek koni. W trakcie awanturniczej wyprawy miedzy mężczyznami zawiązuje się szczególna relacja. Ale to nie tylko opowieść o uczuciach – to także ciekawe świadectwo tego, jak przez wieki zmieniał się stosunek człowieka do zwierząt. Ich miłośnik, Michaił, chce umożliwić europejskiej publiczności przyglądanie się z bliska życiu dzikich koni, zamykając je na niewielkiej przestrzeni wybiegu. Mówi:
Wolf należał do tych, co przychylali się do poglądu, że zwierzęta należy trzymać w bardziej naturalnych środowiskach, więcej puszczać wolno i mniej zamykać w klatkach, a nadto udostępniać większe areały. Mnie osobiście dziwiło takie rozumowanie. Przecież zwierzęta trzyma się w niewoli po to właśnie, by z nich czynić obiekty obserwacji. Pomyśleć tylko, ile dziecko albo i nawet nieobeznany dorosły mogą się nauczyć, oglądając z bliska jakieś zwierzę. Jeśli zaś stworzeniom na wielkich terenach pozwala się dziko brykać i łazić gdzie popadnie, publiczność traci możliwość obserwowania ich z bliska, przez co, rzecz jasna, trzymanie ich w niewoli traci sens.
Tymczasem pragnieniem Karin, bohaterki historii z 1992 roku, jest przywrócenie Koni Przewalskiego ich naturalnemu środowisku. Do Mongolii zabiera swojego syna, Mathiasa – dla młodego uzależnionego od narkotyków mężczyzny to, jak sam mówi, jedyna szansa na ocalenie, a być może także szansa na nawiązanie bliższej więzi z matką.
Wszystkie te historie są równorzędne, a każda z nich – równie frapująca, choć pomimo wspólnych elementów zupełnie inna. Ich bohaterowie walczą o przetrwanie – swoje, swoich bliskich, zwierząt. Jest w nich wola walki, a także wielka tęsknota za miłością, za bliską relacją z drugim człowiekiem. I to skupienie właśnie na ludzkich emocjach, na pewnych uniwersalnych problemach, powoduje, że „Ostatni” Mai Lunde nie każe czytelnikowi skupiać się jedynie na widmie nadchodzącej katastrofy. Napięcie z nią związane zostaje rozładowane poprzez konstrukcję fabuły zbudowaną na trzech planach czasowych, odwołującą do różnych epok i wielu ważkich problemów. To powieść katastroficzna, oczywiście, nie tak jednak druzgocąca, tak przytłaczająca, jak chociażby wspomniana „Droga”. „Ostatni” pozostawia czytelnikowi wiarę w człowieka, daje nadzieję.
Naprawdę pięknie Maja Lunde prowadzi swój „Kwartet klimatyczny” – „Ostatni” jest według mnie najlepszą częścią, melancholijną i przejmującą, a jednocześnie książką, którą po prostu świetnie się czyta. Lektura obowiązkowa!
Agata
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Literackim
Maja Lunde, „Ostatni”, przeł. Mateusz Topa, cykl: „Kwartet klimatyczny”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2021, ilość stron: 619.
Książki pani Lunde jeszcze przede mną, ale po Twojej notce już wiem, że powinnam żałować, że nie znam jeszcze żadnej z nich.
Bardzo zachęcam – świetna literatura!