Urlich A. Boschwitz „Podróżny” – RECENZJA

Urlich A. Boschwitz, niemiecki pisarz żydowskiego pochodzenia, rozpoczął pracę nad „Podróżnym” w pod koniec 1938 roku, bezpośrednio po pogromach w Niemczech. Od tego czasu też zaczęły się systematyczne prześladowania Żydów. To były początki ich Zagłady. Wprawdzie autorowi udało się wcześniej zbiec z Berlina, ale zginął tragicznie w 1942 roku (wystrzelona z niemieckiej łodzi podwodnej torpeda spowodowała, że wyczarterowany przez rząd brytyjski statek, wraz z 361 pasażerami, w tym 27-letnim Boschwitzem, poszedł na dno). Manuskrypt powieści jednak ocalał – została ona odkryta i wydana po 80 latach. Dziś czyta się ją nie tylko – by posłużyć się określeniem wydawcy – jak „list w butelce z nazistowskich Niemiec”, świadectwo minionego czasu, ale i jak tekst zdumiewająco uniwersalny. Co więcej, dobry literacko i bardzo głęboki.

Tuż po nocy kryształowej kupiec Otto Silbermann, człowiek wykształcony i kulturalny, z wysoką pozycją społeczną, musi uciekać ze swojego berlińskiego mieszkania. W całym mieście trwają aresztowania Żydów, a on ma bez wątpienia i tak więcej szczęścia niż inni: ma aryjski wygląd i wciąż jest zamożny (w ręku trzyma walizkę pełną pieniędzy). Czy to wystarczy, by przetrwać? Czy wydłuży jedynie jego podróż? Bo Otto rzeczywiście staje się podróżnym. Hotele nie są bezpieczne, trudno komukolwiek zaufać, wsiada więc do pociągu i tak zaczyna jeździć z miasta do miasta. A po drodze spotyka różnych ludzi: prawdziwych podróżnych – „prawdziwych Niemców” i innych Żydów, uciekinierów jak on. Te pociągowe spotkania dają obraz niemieckiego społeczeństwa tamtego czasu, narastającego antysemityzmu, czasem współczucia czy życzliwości wobec prześladowanych, ale częściej chyba bierności.

„Podróżny” to taka nietypowa powieść drogi. Drogi – tułaczki, ucieczki, niechybnie prowadzącej w dół, ku stracie (pozycji społecznej, rodziny, majątku… całego dotychczasowego życia) i ku upadkowi (fizycznemu i emocjonalnemu), prowadzącej do obłędu lub śmierci. Nawet jeśli podczas lektury współczesny czytelnik nie wie, jak potoczą się losy bohatera, czy uda mu się przeżyć, przedostać za granicę, wie doskonale, do czego doprowadził nazistowski antysemityzm. Otto znalazł się w sytuacji bez wyjścia, w pułapce, może jedynie miotać się od stacji do stacji, w nieustannym strachu, poczuciu narastającego zagrożenia, jakby w przeczuciu katastrofy. Czytelnik katastrofy tej nie przeczuwa, on wie, że nastąpi, zna przecież historię Holocaustu. Tym bardziej wstrząsający jest dzisiejszy odbiór powieści sprzed 80 lat.

A przecież „Podróżny” to nie obraz Holocaustu, do jakiego przyzwyczaiła nas literatura. W książce nie ma przedstawień najokrutniejszych zbrodni, nie epatuje przemocą fizyczną. Mimo to geneza Zagłady (bo to ona jest głównym tematem), tak sugestywna i wnikliwa, a jednocześnie przedstawiona w wyważony sposób, wstrząsa nie mniej niż historie o tym, co wydarzyło się później.

To wyważenie właśnie jest bardzo ważne dla powieści Boschwitza. Choć autor sam był częścią prześladowanej grupy, a w książce – co podkreśla w posłowiu niemiecki wydawca – odnaleźć można wiele elementów autobiograficznych – „Podróżny” nie jest ani aktem oskarżenia, ani próbą apoteozy Żydów. To raczej protest przeciwko odbieraniu godności człowiekowi. A jednocześnie bardzo uniwersalna opowieść o ludziach po obu stronach barykady: Żydach i nie-Żydach, prześladowanych i tych, którzy prześladują lub chcąc nie chcąc stoją po stronie prześladujących, pomagają, są bierni lub co najgorsze – wykorzystują sytuację do własnych niegodnych celów. Otto został zdradzony przez bliskie sobie osoby, z haniebnych pobudek (jak w przypadku jego przyjaciela i wspólnika) lub ze strachu. Ale być może taki po prostu  jest człowiek, słaby. „Koniec końców każdy okazuje się zatwardziałym egoistą” – mówi. To dotyczy i jego samego –  odtrącił znajomego Żyda, nie zgodził się na jego towarzystwo w podróży ze względu na bardzo semicki wygląd.

Żydzi jako grupa są zresztą w powieści przedstawieni w sposób daleki od idealizacji. Autor bez ogródek i z dużą ironią mówi chociażby o ich smykałce do interesów. „Pan zarobi jeszcze na sznurze, na którym pana powieszą” – mówi kupiec Otto do swojego partnera w interesach. On też nie jest bez skazy, można go wręcz nie polubić, ma chyba słabość do kobiet, a jego stosunek do jedynego syna, studiującego w Paryżu, czy niewiedza na temat życia żony, nie świadczą o nim korzystnie. Podobnie niejednoznaczny jest portret Niemców. Ciarki przechodzą po plecach, gdy czyta się o spotkaniu głównego bohatera z wysoko postawionym nazistą, ich grze w szachy, wielokrotnie wygranej przez Żyda, oczywiście niewyjawiającego swojego nazwiska.

Ludzki człowiek, pomyślał z otuchą Silbermann. Po prostu człowiek, mimo partyjnej odznaki. Może wcale nie jest aż tak źle. Ludzie, z którymi można grać w szachy, którzy przegrywają i nie obrażają się za to ani nie zachowują się bezczelnie, raczej nie mogą być grabieżcami i zabójcami.

Zachęcam do lektury – to wyjątkowo interesująca pozycja, bolesna, ale też błyskotliwa. W dodatku to pierwszy tom z serii Kairos, w której wydawca – Znak Literanova – chce przedstawiać teksty: „które mówią nam coś ważnego o czasach, w których żyjemy. Niektóre są ostrzeżeniem, inne pokazują, jacy jesteśmy i dokąd zmierzamy. Powieści z różnych stron świata, pisane w różnych językach, oddające polifoniczność rzeczywistości”.

Agata

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Znak Literanova

Urlich A. Boschwitz, „Podróżny”, tłum. Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska, Znak Literanova, Kraków 2019, ilość stron: 314.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *