M. L. Longworth, „Morderstwo w winnicy” – RECENZJA

M. L. Longworth w swojej trzeciej powieści ponownie zabiera nas do miasta Aix-en-Provence, gdzie toczy się śledztwo – tym razem wielowątkowe, dotyczące nie tylko morderstwa, ale i kradzieży niezwykle cennych win. Ciekawy wątek kryminalny uzupełnia to, co już znamy – świetnie przedstawiona warstwa obyczajowa, ze smakami i zapachami Prowansji w tle. Kto nie może się wybrać na południe Francji, może skusi się na literacką podróż z “Morderstwem w winnicy”?

Recenzje dwóch pierwszych tomów, z cyklu “Verlaque i Bonnet na tropie”, znajdziecie tutaj i tutaj.

W lokalnej winnicy zaczynają ginąć butelki cennego wina. Sprawa jest dość zawiła, bo właściciel winnicy nie potrafi określić, kiedy zniknęły – czy było to tydzień, czy dwa miesiące wcześniej. Do tego nie ma śladów włamania, a klucz wisi na drzwiach, do których każdy ma dostęp. Podejrzani są zatem wszyscy i nikt jednocześnie, a butelki nadal znikają…

Co takiego…? – Élise głęboko zaczerpnęła powietrza. Podeszła bliżej do półek, jakby nie wierząc własnym oczom. Od kiedy pod koniec dziewiętnastego wieku pradziadek Oliviera kupił ziemię i rozsypujący się duży wiejski dom, cztery pokolenia Bonnardów produkowały wino w tej posiadłości, położonej w pobliżu Rognes, pół godziny na północ od Aix-en-Provence. W międzyczasie dom został w pełni odnowiony i wpisany na listę zabytków. Wiele spośród ich wczesnych trunków zyskało uznanie czołowych win, a Mr Colter przyjeżdżał z Ameryki raz w roku, by spróbować i ocenić wybory Bonnardów. Élise pomyślała przez chwilę o tym krytyku – sławnym na całym świecie i ogromnie wpływowym, jak zawsze przypominał jej Olivier, lecz mimo to bardzo skromnym, otwartym na ludzi, żywo zainteresowanym wszystkim, co było związane z ich regionem. Raz nawet zapytał Élise o jej przepis na gougère.

-Ile butelek zginęło? – Élise w końcu zapytała męża. (…)

– Przestałem liczyć przy dwudziestej trzeciej, niektóre były półtoralitrowe. Kiedy się trochę uspokoję, wrócę do liczenia. Zostały zabrane przypadkowo, jedna butelka tu, druga tam. To bardzo dziwne.

Sędzia Verlaque angażuje się w sprawę kradzieży, wina były wysokiej wartości, poza tym jest wielkim miłośnikiem lokalnych tradycji i produktów, i ich orędownikiem. Do tego w winiarni pracuje żona jego bliskiego współpracownika. Wszystko to jest jest dla niego dodatkową motywacją w wyjaśnieniu zagadki. W okolicy dochodzi też do brutalnej zbrodni – młoda kobieta zostaje zgwałcona i skatowana. Gdy umiera w szpitalu, śledczy jest pewien, że ktoś kto miał do niej dostęp, maczał w tym palce. Wkrótce zaś znika pewna zgryźliwa i namolna starsza pani, a to nie koniec przestępstw. Verlaque ma – jak widać – pełne ręce roboty.

“Morderstwo w winnicy” to trzecia powieść M.L. Longworth, z przystojnym śledczym i jego ukochaną, Marine, towarzyszącą mu przy rozwiązywaniu spraw kryminalnych. W przeciwieństwie do pierwszych dwóch odsłon cyklu, ta znacznie bardziej skupiona jest na wyjaśnianiu zbrodni. Mam wrażenie, że autorka szuka balansu pomiędzy lokalnym kolorytem, obyczajowością i wątkiem kryminalnym, w każdym tomie przesuwając nieco punkt ciężkości. W “Morderstwie w winnicy” na pierwszy plan wysuwa się śledztwo, ale też coraz lepiej poznajemy parę głównych bohaterów, ich przeszłość i sytuację rodzinną. 

M. L. Longworth, zgrabnie i ze smakiem kreśląc lokalny klimat, nie ucieka od krytycznych uwag wobec współczesnego życia Francuzów – nadmiernie rozbudowanego systemu socjalnego, lekceważenia dla tradycji i zwyczajów, punktuje też francuskie przywary. To dyskretnie rzucone uwagi i luźne spostrzeżenia, rzucone od czasu do czasu. Pozwalają one jednak na ułożenie pewnego obrazu dzisiejszego społeczeństwa we Francji.

Ona może być wszędzie.

– No właśnie. Wszędzie. – naciskał d’Arras. – Nigdy bym panu nie zawracał głowy, gdyby to nie było pilne. Ona może być w s z ę d z i e… głodna, zziębnięta, obolała. Jadamy razem lunch codziennie od ponad czterdziestu lat. Tylko raz nam się nie udało, dwudziestego marca 1983 roku. Tego dnia miałem spotkanie w Paryżu. I nigdy się nie zdarzyło, by nie powiedziała mi o swoich planach na dany dzień. Nigdy.

Paulik poczuł dreszcz na swych potężnych przedramionach i powiedział”

– Oficer Flamant poinformował mnie, że sprawdził pan szpitale. – Nie pamiętał, kiedy ostatnio jadł lunch ze swoją żoną, Hélène, oboje byli zbyt zajęci. “Och, to łatwe życie starszych, bogatych Francuzów” – pomyślał.

Wszystko to składa się na bardzo dobrze napisaną i ciekawą, wielowątkową historię. Cykl jest tak skonstruowany, że można go czytać jako całość, ale też i oddzielnie, więc jeśli do tej pory nie zapoznaliście się z twórczością M. L. Longworth, spokojnie możecie zacząć od “Morderstwa w winnicy”, do czego zresztą serdecznie Was zachęcam.

Ola

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Smak Słowa

M. L. Longworth, “Morderstwo w winnicy”, przekład Małgorzata Trzebiatowska, Wydawnictwo Smak Słowa, Sopot 2019, ilość stron: 303.

1 komentarz do “M. L. Longworth, „Morderstwo w winnicy” – RECENZJA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *