Krystyna Śmigielska „Pokurcz” – RECENZJA W DNIU PREMIERY

Nadmorska miejscowość, wrzesień, dziewczyna i chłopak, a w tle zachodzące słońce. Czy to nie wymarzona sceneria dla historii miłosnej? Idealna! Aż chce się powiedzieć, że ocierająca się o kicz. A jednak sięgając po najnowszą powieść Krystyny Śmigielskiej, nie spodziewajcie się taniego romansu, nie spodziewajcie się książki, która dostarczy wprawdzie nieco rozrywki, za to szybko odejdzie w zapomnienie. „Pokurcz” to współczesna opowieść o miłości, ale nie bajka do poduszki. To historia sięgająca bardzo głęboko, prawdziwa do bólu i brutalna. To także historia o cierpieniu, o tym jak naznacza i niszczy, jak człowieka, przed którym życie stoi otworem, przemienia w… pokurcza. I o tym wreszcie, czy można uciec przed własnym przeznaczeniem. To bardzo frapująca opowieść, tajemnicza, mocna, z pewnością warta lektury.

Powróćmy jednakże do nadmorskiej miejscowości wrześniową porą, do dziewczyny i chłopaka. Ona jest atrakcyjną, młodą kelnerką i córką właściciela kawiarni, on szczupłym, młodym mężczyzną, który zatrudnia się w tejże kawiarni. Szybko rodzi się miedzy nimi uczucie, początkowo oparte na fizycznej fascynacji, z czasem znacznie głębsze. Oboje mają jednak swoje sekrety, swoje ograniczenia. Olga żyje pod dyktando despotycznego ojca, Kacper skrywa tajemnice przeszłości. Chowa się pod gęstą brodą, pod maską, która wiele ukrywa, nawet tożsamość chłopaka. A jednak uczucie przebije się przez ten pancerz, doprowadzając do dramatycznych wydarzeń.

Historię tej pary przeplata druga opowieść, rozgrywająca się na innym planie czasowym historia dwóch przyjaciół, urodzonych i wychowanych w małej miejscowości, w środowisku –  jak powiedzielibyśmy dzisiaj – patologicznym, w którym alkohol i przemoc są na porządku dziennym, a dzieci, nawet bardzo małe, muszą walczyć o przetrwanie. Chłopcy właściwie od urodzenia walczą o nie wspólnie, idą razem przez życie i choć ich ścieżki z czasem zaczynają się coraz bardziej rozmijać, są ze sobą nierozerwalnie związani. Oczywiście w miarę postępu lektury czytelnik zaczyna łączyć obie historie, widzi, jak się wzajemnie dopełniają, jak to, co było, determinuje teraźniejszość. Trzeba jednak podkreślić, że autorka dokonuje tego zabiegu bardzo umiejętnie, stopniowo odkrywając przeszłość, potęgując emocje, uczucie niepokoju i także – zaskakując. Nic w tej powieści nie jest takim, jakim się początkowo wydaje.

Mamy zatem w „Pokurczu” dwa plany czasowe, mamy miłosną parę: chłopaka i dziewczynę, mamy dwóch przyjaciół i nawet główny bohater ma dwa oblicza. Wszystko to wskazuje na pewien dualizm rzeczywistości, którą rysuje przed czytelnikami Krystyna Śmigielska. Przeszłość zawsze ma wpływ na teraźniejszość, szczególnie jeśli jest taka trudna jak w przypadku głównego bohatera powieści. W jego losy wpisany jest wręcz pewien fatalizm, piętno obciążające całą rodzinę, które powoduje – być może (bo z tym pytaniem autorka zostawia czytelnika, sugerując jedynie odpowiedź) – że jeszcze gdy jest dzieckiem, jego losy są  przesądzone. Przedstawienie pary przyjaciół – Kacpra i Włodzimierza – wskazuje natomiast, jak różnie można się z trudami życia mierzyć. Choć wyrośli w bardzo podobnych warunkach, chłopcy są swoimi przeciwnościami, różnią się od siebie fizycznie i mentalnie. Jeden żywotny, sprytny, chce przejąć kontrolę nad znanym sobie światem, drugi, delikatny, wrażliwy, pragnie przed nim uciec w inną rzeczywistość, w naukę i książki, a nawet wewnątrz siebie. Każdy z nich idzie w swoją stronę, a jednak ich losy uzupełniają się, jakby dopełniali się nawzajem. Jakby byli dwoma wariantami jednego życia.

Wreszcie i główny bohater ma dwoistą naturę, nosi maskę, kim innym jest w środku, kim innym na zewnątrz, co pięknie ilustruje okładka książki wykorzystująca obraz Dariusza Milińskiego. Wyobrażenie chłopaka na temat samego siebie jest też diametralnie inne od tego, jak postrzegają go inni. Dla siebie jest pokurczem, bezwartościowym niemal kaleką, którego nic dobrego nie spotka, dla Olgi zaś – „przystojniakiem”, pociągającym chłopakiem, z intrygującą osobowością. Pokurczem zatem chłopak uczynił siebie sam, a może to cierpienie, przytłaczająca rzeczywistość uczyniły go takim? Czy dzięki miłości od pokurcza ucieknie? Chciałabym powiedzieć, że jest to możliwe, bo skoro dualizm jest istotą rzeczywistości, człowieka powinno spotykać i dobro, i zło. To już jednakże moja interpretacja powieści, na pewno nie jedyna możliwa. Książka bowiem, choć przynosi rozwiązanie fabularne, prowokuje czytelnika do własnych refleksji i to jest jej bodaj największa wartość.

Podoba mi się również styl autorki chwilami prawie poetycki, chwilami surowy, brutalny, jak surowa i brutalna bywa rzeczywistość, o której powieść opowiada. Ciekawe są kreacje bohaterów, szczególnie Kacpra i Włodzimierza, choć przyznać muszę, że bardziej autentyczne w moim odczuciu są postaci dorosłe niż dziecięce, mające w sobie mało dziecięcą dojrzałość i posługujące się chwilami nazbyt „dorosłym” językiem (ale być może efekt „dorosłych dzieci” był zamierzony). Ciekawa jest wreszcie sama fabuła powieści, oryginalna i zaskakująca, pomimo że nie wszystkie wątki wydały mi się spójne. To rzeczywiście bardzo interesująca propozycja czytelnicza, oryginalna, intrygująca, a przede wszystkim – zapadająca w pamięć.

Agata

Dziękuję autorce za możliwość objęcia powieści patronatem medialnym

Krystyna Śmigielska, „Pokurcz”, Bibliotekarium, Bydgoszcz 2019, ilość stron: 251, POD PATRONATEM MEDIALNYM ZABOOKOWANYCH

1 komentarz do “Krystyna Śmigielska „Pokurcz” – RECENZJA W DNIU PREMIERY

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *