Udzielając wywiadów po publikacji pierwszego tomu „Hotelu Varsovie” – „Klątwy lutnisty”, Sylwia Zientek podkreślała, że jej zamiarem było przede wszystkim przybliżenie historii Warszawy, a w dalszym planie historii Polski. Żeby zaś możliwa była realizacja tego ambitnego i edukacyjnego celu, stworzyła barwną fabułę opartą o burzliwe dzieje fikcyjnego rodu warszawskich hotelarzy. I to się udało wspaniale! [zajrzyjcie do recenzji „Klątwy lutnisty”] Opowiadając o skomplikowanych losach Żmijewskich i Szpakowskich, autorka oprowadziła czytelników po dawnej Warszawie, pokazała jej topografię, architekturę, realia życia, opowiedziała o bardziej i mniej znanych wydarzeniach historycznych, o postaciach ważnych dla polskiej stolicy. Zrobiła to w sposób brawurowy i niespotykany w polskiej prozie współczesnej, oczarowując czytelników i zjednując sobie rzesze fanów (a mnie oczywiście pośród nich). Kiedy więc do ich rąk trafiła, z małym poślizgiem zresztą, kontynuacja sagi – „Bunt chimery”, spodziewali się lektury równie dobrej jak część pierwsza. Tymczasem nowa powieść Sylwii Zientek okazała się jeszcze lepsza!
Nie chcę Wam opowiadać o treści, by nie odbierać ani odrobiny przyjemności z czytania. Napomknę tylko, że czytelnicy czekający na ponowne spotkanie z Kaliną i karłem Franciszkiem, będą musieli uzbroić się w cierpliwość (bohaterowie ci mają powrócić w części trzeciej, zatytułowanej „Królewski szpieg”). W „Buncie chimery” pojawią się postaci już znane, jak Regina Żmijewska, wdowa po Jeremim, oraz jej potomstwo: Eleonora, Konstanty, Waleria i Agnieszka (to w Warszawie schyłku dziewiętnastego wieku), a także zupełnie nowe, o których – ręczę! – prędko nie zapomnicie (zwłaszcza o Ludwiku i Telimenie żyjących w początkach tego samego stulecia). Bardzo ciekawie, zaskakująco wręcz, rozwinie się także wątek współczesny. Skandale, namiętności, romanse, uniesienia i tragedie – tego wszystkiego nie zabraknie w kontynuacji cyklu.
Dlaczego jednak nazwałam ją lepszą, a nie równie dobrą jak część pierwsza? Otóż autorka jakby dała się ponieść dobrym wiatrom, jakby pozwoliła płynąć opowieści bez ograniczeń, które być może jeszcze hamowały ją odrobinę podczas tworzenia wcześniejszego tomu. Mam wrażenie, że w „Buncie chimery” wszystko jest „bardziej”. Choć już w „Klątwie lutnisty” pojawiły się świetne kreacje postaci, w drugim tomie są one jeszcze bardziej osadzone w realiach swojej epoki, w miejscu, w którym przyszło im żyć, jest w nich jeszcze więcej emocji, sprzecznych namiętności, pragnień i cierpienia. Perypetie bohaterów (nie wiem, jak to możliwe!) wydają się być jeszcze ciekawsze, bardziej zaskakujące. Okresy historyczne zaś, w których toczy się akcja powieści – czyli epoka wojen napoleońskich i tzw. belle epoque (przypadające na początek i schyłek dziewiętnastego wieku) – zostały pogłębione o znacznie szersze niż w „Klątwie lutnisty” tło społeczno-kulturowe. Sylwia Zientek dała w powieści upust nie tylko swojej pasji historycznej, ale i wielkiemu zainteresowaniu sztuką, zwłaszcza malarstwem, ale także wszelkimi zjawiskami kulturowymi. Nie dość więc, że wspomina o filozofii Schopenhauera, muzyce Debussy’ego oraz kupowanej potajemnie „III części Dziadów” Mickiewicza, nie dość że powieść rozpoczyna się w dniu, w którym w „Kurierze Codziennym” ukazuje się ostatni odcinek niezwykle popularnej „Lalki” Bolesława Prusa, a jedna z bohaterek zaczytuje się w poezji Tetmajera, to jeszcze pojawiają się w książce postaci żyjące autentycznie, jak wybitny malarz, Władysław Podkowiński, czy sam Napoleon.
Takich odniesień, nie tylko historycznych, lecz także do ważnych zjawisk i prądów kulturowych, jest rzecz jasna znacznie, znacznie więcej. Z jednej strony daje to radość czytelnikowi, który bawi się odkrywając kolejne smaczki, z drugiej zaś lepiej pozwala zrozumieć ducha epoki, a więc i ludzi, którym przyszło żyć w tamtych czasach. Jak pisze autorka w posłowiu:
Wiara w potęgę uczuć, atmosfera niesamowitości, apoteoza miłości, pragnienie przekroczenia granic, wszystkie te elementy występowały zarówno w czasach poprzedzających wybuch powstania listopadowego, jak i na przełomie XIX i XX wieku, dla którego charakterystyczne były: nowe kierunki w sztuce, secesja, modernizm, przebudzenie polityczne klas uciskanych i wielkie przemiany polityczne.
Wszystkie wyżej wymienione, znamienne dla danej epoki trendy i zjawiska dotykają bohaterów hotelu Varsovie. Dlatego przy pisaniu książki istotne było dla mnie nie tylko pozyskanie wiedzy historycznej, ale przede wszystkim zrozumienie stanu ducha mieszkańców Warszawy w określonym momencie burzliwych czasów (…).
Jeszcze ciekawsze niż w poprzednim tomie cyklu wydają się portrety kobiece, tak ważne dla autorki, która próbuje wypełnić tę lukę w polskiej prozie historycznej, tworzącej do tej pory i owszem ciekawych bohaterów, ale męskich (postaci damskie na ogół spłycając). W „Buncie chimery” najbardziej niezwykłą i tragiczną zarazem bohaterką jest Waleria, „artystka przeklęta” (inspiracją do stworzenia tej postaci były biografie kilku kobiet, m.in. Stanisławy Przybyszewskiej i Marii Komornickiej).
Zdecydowanie bardziej odważnie przedstawia Sylwia Zientek intymne sfery życia swoich bohaterów. Być może czasy sprzyjały rozbudzeniu erotyki… W każdym razie przeczytane gdzieś twierdzenie, że w „Buncie chimery” pisarka prezentuje wszystkie warianty miłości nie mija się z prawdą! Wreszcie i obraz najważniejszej postaci powieści – Warszawy – jest jakby głębszy, bardziej wieloznaczny. Jest to miasto, które się kocha i nienawidzi jednocześnie, uwikłane w bardzo trudną historię, i piękne, i wstrętne, miasto kultury i zaściankowa dziura, miasto bogatych i pięknych, a obok nieszczęśliwych i nędzarzy.
Jestem pod ogromnym wrażeniem powieści i zachodzę w głowę, w jaki sposób autorka zdoła utrzymać ten poziom w części trzeciej. Tymczasem jednak bardzo (jeszcze bardziej!) zachęcam Was do lektury „Buntu chimery”:)
A.
Sylwia Zientek, „Hotel Varsovie. Bunt chimery”, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2018, liczba stron: 621.
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem W.A.B.
Już czytałam i wszystko się zgadza! Niestety Kaliny się nie doczekałam w Buncie, ale skoro ma być w części 3, to czekam nadal i będę czytać:)
Podobnie jak i ja:) A.