Kiedy rozmawiamy o życiu (naszym bądź innych, bądź o życiu w ogóle), zdarza nam się często opisywać je nazwami smaków. Czasem mówimy, że jest „słodkie”, a znacznie częściej – „gorzkie”. Laia Jufresa, młoda meksykańska pisarka, zdaje się pytać w swojej powieści: Czy życie może być umami? Czy można określić je tym pochodzącym z języka japońskiego słowem, tłumaczonym zazwyczaj jako smakowity, pyszny? To trudne pytanie – tym bardziej, że o ile cztery podstawowe smaki: słodki, gorzki, słony i kwaśny, są łatwo rozpoznawalne, o tyle smak piąty – umami, do niedawna poza kulturą azjatycką w ogóle nie był znany. Jeden z bohaterów książki, Alf, mówi, że „jest to smak, który wypełnia kubki smakowe, nie dając się wyczuć, balansujący niewzruszenie na granicy słonego i słodkiego (…) złożony i jednocześnie prosty”. Umami – podobnie jak życie – jest jakąś syntezą, jakimś zbiorem odczuć, które budują całość. W poszukiwaniu tego trudno uchwytnego smaku życia Laia Jufresa zaprasza czytelnika do niewielkiego osiedla, składającego się z zaledwie pięciu domów, o wdzięcznej nazwie Dzwonnica. Do poznania intymnego świata jego mieszkańców, ich prywatnych dramatów, bolesnych doświadczeń, rozterek, pytań, interakcji z innymi ludźmi.
Właścicielem osiedla i jednocześnie jego projektantem jest wspomniany Alf, a właściwie Alfonso – z wykształcenia wcale nie architekt a antropolog, który pracę doktorancką napisał właśnie na temat umami. Stąd nietypowe nazwy pięciu domów: Dom Słodki, Dom Gorzki, Dom Kwaśny, Dom Słony oraz – oczywiście – Dom Umami. Ten ostatni zamieszkuje Alf – samotnie, gdyż jest bezdzietnym wdowcem. Ze śmiercią bliskiej osoby boryka się także rodzina z Domu Słonego – Linda i Victor, którzy stracili najmłodszą córkę. W książce najważniejszą postacią Domu Słonego jest starsza córka pary muzyków, nastolatka Ana. Jej przyjaciółką zaś jest Pina, mieszkająca wraz z ojcem w Domu Kwaśnym. Matka Piny, a żona Beta, z niewiadomych dziewczynie przyczyn porzuciła rodzinę. Jest jeszcze Marina, wynajmująca Dom Gorzki, artystycznie uzdolniona młoda dziewczyna, której głównym problemem wydają się zaburzenia odżywiania (jest bardzo szczupła, wręcz chuda).Wszystkim tym postaciom czytelnik przypatruje się z różnych perspektyw, mówią one swoimi głosami (niektóre stają się narratorami) lub opowiadają o nich inni. To rozgrywająca się na przestrzeni kilku lat historia ludzi, którzy pomimo śmierci lub utraty bliskiej osoby, trwają nadal, zmagają się ze swoimi demonami, odnajdują drobne radości życia. Są sąsiadami, znajomymi, przyjaciółmi. To historia, która może wydać się nieco dziwaczna, a mimo to jest bardzo bliska życiu. Prawdopodobnie dlatego, że Laia Jufresa wykreowała na kartach „Umami” postaci namacalnie prawdziwe w swoich słabościach i niedoskonałościach.
Co więcej, budując intymny świat bohaterów, autorka posłużyła się językiem, który oddaje ich wiek, osobowość, stany emocjonalne, który jest specyficzny dla każdego z nich. Słowa, sposób mówienia, opisywania rzeczywistości za pomocą słów – to wszystko jest bardzo ważnym elementem powieści. Alf pisze coś w rodzaju pamiętnika, co pomaga mu ułożyć sobie życie na nowo po odejściu żony. Zresztą wspominając ją, opisując wspólnie przeżyte lata, dużą wagę przykłada do specyficznych wyrażeń, które stosowała Noelia. Specjalnością innej bohaterki, Mariny, jest z kolei tworzenie nowych nazw kolorów, jak „czarnotryczny” („czarny oświetlony elektrycznym światłem wielkich miast”), „stróżpek” („jasnoróżowy, który widzisz, jak zdrapiesz sobie strupek”) czy „białudny” („brudny biały linii na jezdni”).
To postaci zatem, ich zwyczajne, a jednak szczególne historie, budują tę powieść. Czytelnik oczekujący od literatury wartkiej, ciekawej akcji – będzie „Umami” zawiedziony. To raczej książka dla kogoś, kto poszukuje oryginalności, doceni niebanalną kreację świata przedstawionego, zmienną narrację, lekki, choć momentami niełatwy język. Powieść meksykańskiej autorki jest nieoczywista i wielowymiarowa, a jej lektura wymaga skupienia. W 2016 roku została uznana za najlepszy debiut hiszpańskojęzyczny na Festiwalu Pierwszej Powieści 2016 we francuskim Chambéry. Bez wątpienia również niejeden polski czytelnik odnajdzie w niej smak umami.
Agata
Laia Jufresa, „Umami”, przeł. Katarzyna Górska, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2017, ilość stron: 303.
Nasza ocena: 7/10