Evžen Boček, „Arystokratka na koniu” – RECENZJA

Pogoda nas nie rozpieszcza, przyznacie… Za oknem mokro, zimno i ponuro. W zasadzie o tej porze roku nic się nie chce. A jednak! Dzisiaj mamy dla Was książkę, która jest doskonałym antidotum na wszelkie smutki, małe i duże. Mowa oczywiście o „Arystokratce na koniu” Evžena Bočka, to trzeci tom cyklu niezawodnie poprawiającego humor. Mało tego! Wywołującego konwulsyjne wręcz napady  śmiechu (tradycyjnie, jak przy dwóch pierwszych tomach,  o których pisałyśmy tutaj, przestrzegamy przed czytaniem książki w miejscach publicznych). Jeśli macie ochotę na dobry czeski humor, okraszony w dodatku świetną (i wciągającą!) historią hrabiowskiej rodziny Kostka z Kostki, sięgnijcie po „Arystokratkę” koniecznie!

W trzecim tomie cyklu fabularnie w zasadzie niewiele się zmienia. W zamku Kostka nadal mieszkają znani z wcześniejszych części bohaterowie – Maria Kostka  z rodzicami, szalony  podrzutek, Deniska, menadżerka rodzinnego biznesu, Milada, oraz służba i pracownicy: Józef, kasztelan zamku, Pan Spock, zamkowy ogrodnik i Pani Cicha, kucharka i wielka fanka Helenki Vondraczkowej oraz orzechówki. Nie można zapomnieć też o Olku, Leosiu i Carycy – domowych pupilach. Głównym zadaniem całego tego towarzystwa jest prowadzenie zamku, przygotowanie go do sezonu turystycznego, a później walka o każdego turystę, na niełatwym rynku czeskich zamków przeznaczonych do zwiedzania (w warunkach krwiożerczej konkurencji, reprezentowanej głównie przez księcia Schwarzenberga).

Wydaje się, że tym razem uda się przebić ofertę Orlika, za pomocą (kolejnego już!) genialnego w swej prostocie marketingowego planu. Otóż, co wiadomo z poprzednich części, Maria III Kostka nieuchronnie szykuje się do spoczęcia w rodowych kryptach, albowiem do tej pory jej imienniczki w rodzinie nie dożywały 20. roku życia. A tak się składa, że Maria ma właśnie lat dziewiętnaście. Milada zaprasza zatem dziennikarza wysokonakładowego brukowca „Błyskawica”, aby napisał artykuł o niemal-już-martwej arystokratce, okraszając go serią zdjęć tejże w specjalnie zamówionej na tę okoliczność białej trumnie. Wszystko idzie nad wyraz dobrze, niestety jednak konkurencja nie śpi i rodzinie Kostka boleśnie przyjdzie się o tym przekonać. A miało być tak pięknie…

Milada z dużą pewnością siebie oświadczyła, że po tegorocznym sezonie będziemy się kąpać w pieniądzach, ponieważ arystokratka tuż przed śmiercią i przyszły duch w jednej osobie (mojej), zmienią Kostkę we współczesne miejsce pielgrzymek czeskich urlopowiczów oraz ich znudzonych i rozleniwionych pociech. Kombinacja klątwy, śmierci i duchów będą według Milady działać na przeciętnego Czecha jak afrodyzjak.

– A ilu jest tych przeciętnych Czechów?  – spytał ojciec.

Józef odpowiedział, że wszyscy.

Evžen Boček w „Arystokratce na koniu” bardzo udanie kontynuuje dzieje rodziny Kostka, umiejętnie operując absurdalnym humorem, czasem nawet groteską, jak przystało na Czecha z krwi i kości, nie zapominając przy tym o pewnej dozie refleksji i zadumy, co w trzecim tomie reprezentuje wątek księżnej Diany. Najciekawszą postacią jest zdecydowanie hrabianka Maria III, narratorka powieści, której charakter zdaje się ewoluować, dziewczyna prezentuje zupełnie nowe oblicze, ale wydaje się, że jest to efekt stanu, w jakim się znajduje. Nasza arystokratka po prostu się zakochała… Wszelkiego rodzaju wybryki, histerie i wyskoki należy jej zatem wybaczyć, w końcu młodzieńcza miłość ma swoje prawa.

Maria, jeżeli chodzi o niezrównoważone, tudzież ekscentryczne postaci, ma w „Arystokratce” silną konkurencję. Boček wprowadza w powieści kolejną bohaterkę, ciotkę Norę, wyglądem przypominającą „zmumifikowanego Pigmeja z sypialni matki”. Muszę przyznać, że jestem nią zafascynowana i kto wie, czy nie będzie to moja ulubiona postać cyklu.

Tajemnicze stworzonko ruszyło. Turyści ucichli. Kiedy doczłapało do mnie, nastawiło szpon w taki sposób, jakbym miała go pocałować.

Nie byłabym bardziej zdziwiona, nawet gdyby przede mną stanął ten zmumifikowany Pigmej. Na szczęście przypomniała mi się instrukcja Milady, punkt „Jak radzić sobie z dziwnymi zwiedzającymi”, w którym nie zostali pominięci nawet transwestyci, ekshibicjoniści, narkomani i wariaci wszelkiej maści, więc z pełnym zrozumienia uśmiechem zapytałam.

– Czym mogę służyć?

Stworzonko zrobiło oburzoną minkę i skrzeknęło – Was? Po czym podniosło laskę, bodło mnie nią w brzuch i dodało surowo: – Aber Marie, przecież to ja, ciocia Nora.

Nie będę ukrywać. „Arystokratka na koniu” to prawdziwa uczta czytelnicza, a zakończenie to prawdziwy majstersztyk, ale o tym musicie przekonać się już sami. Serdecznie Was zachęcam do sięgnięcia po cały cykl (jeśli czytaliście już dwa pierwsze tomy, to przekonana jestem, że do trzeciego nie trzeba Was szczególnie zapraszać). To absurdalny humor najwyższej próby, a do tego naprawdę doskonała historia. Puchniemy z dumy, że możemy patronować trzeciej części cyklu! Stara Szkoło – naprawdę dobra robota!

Ola

Evžen Boček, „Arystokratka na koniu”, przełożył: Mirosław Śmigielski, Wydawnictwo Stara Szkoła, Wołów 2018, ilość stron: 170. PATRONAT ZABOOKOWANYCH!

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Stara Szkoła. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *