Roy Jacobsen „Niewidzialni” – RECENZJA

Barrøy to wyspa gdzieś na dalekiej Północy. Bardzo mała wyspa, która „(…) ciągnie się na krótki kilometr z północy na południe i na pół kilometra ze wschodu na zachód”. Niemal odcięta od cywilizacji, samotna, surowa ziemia pośród potęgi morskiej wody.

Barrøy to także rodzina: Hans i Maria, niezamężna siostra Hansa – Barbro, stary Martin i mała Ingrid. Dla nich ten mały skrawek lądu gdzieś na krańcu świata jest wszystkim. Żyją bardzo skromnie, wręcz biednie, uprawiają ziemię, mają mały inwentarz, łowią ryby. Walczą z niszczycielskimi falami i niewyobrażalnie silnym wiatrem. A wszystko to z wielkim trudem, z mozołem, codziennie od nowa. Niewidzialni dla świata, żyją dla siebie i dla wyspy. Akceptują swój los, godzą się z porządkiem tego miniaturowego kosmosu. A kiedy zostaje on zakłócony, nie poddają się…

Powieść Roy’a Jacobsena „Niewidzialni” (pierwszy tom cyklu „Ingrid Barrøy”) została wydana przez Wydawnictwo Poznańskie w ramach reaktywowanej niedawno znakomitej i bardzo niegdyś popularnej Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich. „Niewidzialni” otworzyli wskrzeszoną serię nie bez powodu – to książka, która po prostu zachwyca. A jej szczególna uroda polega chyba przede wszystkim na zaklęciu w wyważonym, szorstkim wręcz języku, w formie prostej opowieści, mnogości znaczeń o charakterze uniwersalnym.

Jakie więc jest życie na wyspie Barrøy? Z mojego punktu widzenia rzecz jasna bardzo trudne, skromne, wymagające. Rządzą nim twarde reguły. Codzienna walka o byt, praca, podporządkowanie się rytmowi natury (wraz ze zmianą pór roku, zmienia się nie tylko tryb życia, rodzaj wykonywanej pracy, ale i emocje), także zrozumienie dla jej nieprzewidywalności i kaprysów. Bo chyba nigdzie indziej, tak jak tu, ludzie muszą być pokorni wobec potęgi przyrody. To, co z wielkim trudem zbudują, w kilka chwil może zabrać woda bądź wiatr. Nie są niezłomni (bywa, że się załamują), a jednak mają w sobie jakiś heroizm, świadomość, że „sami sterują swoim losem”. W ich niełatwą egzystencję wpisane jest swoiste piękno, jakby dzięki symbiozie z naturą byli bliżej istoty wszechrzeczy.

Zabieg literacki, jakim jest umieszczenie kilku postaci na ograniczonej przestrzeni wyspy, sugeruje zresztą, że powieść można czytać jako pewną sytuację modelową. W Barrøy odbijają się prawa rządzące światem człowieka: przemijalność, tęsknota za tym, co nieosiągalne, potrzeba bliskości, rodzinnych więzi… Z drugiej strony czytając „Niewidzialnych”, nie ma się wrażenia, że Barrøy mogłaby zastąpić każda inna wyspa, a jej mieszkańców dowolna inna rodzina. Jacobsen stworzył bowiem postaci bardzo wyraziste i ciekawe. Ta rodzina to nie jeden byt, a grupa indywidualistów, czasem samotnych, choć będących tak blisko innych. Każdy mieszkaniec Barrøy ma swoje własne życie, swój bagaż, swoją tajemnicę. Każdy jest jakby odrębną maleńką wyspą. Choć jak wskazuje tytuł sagi, to Ingrid (kolejna silna, ciekawa kobieca postać w literaturze skandynawskiej) powinna być tą bohaterką, która skupia uwagę i buduje główną nić fabularną, inne postaci, jak Hans czy Lars, syn Barbro, wydają się równorzędne. Przy czym nie czyniłabym z tego zarzutu – jak to przeczytałam w jednej z recenzji – a widziała raczej dość częsty zabieg spotykany w wielotomowych powieściach norweskich autorów, tworzących na kartach swoich książek nie jednego a kilku protagonistów.

Bohaterem „Niewidzialnych”, być może nawet najważniejszym, jest także sama wyspa. To bardzo ciekawe (choć znów wcale nie nowatorskie w literaturze norweskiej), że w książce wydaje się tak wiernie oddającej realia dalekiej Północy, koloryt lokalnej społeczności, daje się odczytać element magiczny. Barrøy jest jakby odrębnym bytem, czującą potężną istotą, która „wszystkimi swoimi siłami trzyma to, co do niej należy”. Magnetyczna siła Barrøy sprawia, że nie można jej na stałe opuścić. Ludzie z zewnątrz albo zostają tu na zawsze, albo są traktowani jak intruzi. Barrøy jest też zmienna. Podczas gorącego lata, gdy ludzie śpią przy otwartych oknach, codziennie kąpią się w morzu, jest rajską wyspą, ale bywa też nieprzychylna, ponura i bardzo niebezpieczna. Co ciekawe, właśnie w opisach potęgi, groźnego piękna przyrody surowy język powieści także się zmienia, staje się poetycki.

Oczywiście miłośnicy norweskiej literatury mogliby zarzucić Roy’owi Jacobsenowi, że wszystko to już było. Trudne życie w północnej Norwegii wspaniale opisało wielu twórców, by wspomnieć chociażby słynną sagę Trygve Gulbranssena „A lasy wiecznie śpiewają” czy prozę Herbjørg Wassmo. „Niewidzialnych” trudno nazwać nową odsłoną norweskiej literatury, a raczej – tu posłużę się przeczytanym gdzieś określeniem – kwintesencją norweskości. Niemniej ja dla tej książki zupełnie przepadłam, jestem nią ogromnie zaintrygowana i z wielkimi nadziejami czekam na polskie publikacje kolejnych części.

Agata

Roy Jacobsen, „Niewidzialni”, przeł. Iwona Zimnicka, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2018, iliść stron: 280.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *