Matteo Righetto, „Dusza granicy” – RECENZJA

Surowe górskie pogranicze włosko – austriackie, koniec XIX wieku. Rodzina De Boerów żyje na tym nieprzyjaznym dla człowieka obszarze i musi walczyć z nędzą, głodem i niesprawiedliwością. To nieśpiesznie opowiedziana historia, napisana pięknym językiem, z dbałością o szczegóły, ukazująca życie, jakiego dzisiaj – przynajmniej w europejskiej części świata – nie można doświadczyć. Na szczęście. „Dusza granicy” to pierwsza część cyklu „Trylogia ojczyzny” autorstwa Matteo Righetto, a czyta się ją naprawdę doskonale.

Augusto de Boer mieszka wraz z żoną i trójką dzieci w Nevadzie – to miejsce położone w górskiej części Wenecji Euganejskiej, na granicy Włoch i Austrii. Jak wiadomo z historii, granice ciągle się zmieniały, dlatego tutejsi mieszkańcy przywiązani są przede wszystkim do ziemi. Zresztą panuje tu powszechny wyzysk i bieda, bez względu na to, kto aktualnie sprawuje władzę. To miejsce, które „z daleka czuć nieszczęściem”. Niegościnny, surowy teren nie pozwala na wiele ludziom, którzy walczą z przyrodą o każdy cal ziemi pod uprawę drogocennego tytoniu. Pola i domy położone są na stromych zboczach, trzeba mieć dobrą rękę, ogromną wiedzę i wyczucie, żeby zapewnić wymagającej roślinie odpowiednie warunki i później obfite plony. Region powoli pustoszeje, zostają tu naprawdę najtwardsi. Tacy jak Augusto.

Augusto nie był szczególnie wysoki ani tęgi, jednak charakteryzował się zaskakująco wielką, wręcz niespożytą siłą fizyczną. Pięcioma uderzeniami siekiery potrafił ściąć świerk dwakroć starszy od siebie. Miał czarne, gęste wąsy, które zasłaniały mu usta, często zajęte żuciem tytoniu. Był tak małomówny, że czasami potrafił nie odzywać się przez cały dzień. Jego słowa zaś były ostateczne niczym kamień nagrobny.

Wokół uprawy tytoniu kręci się całe życie rodziny de Boerów. Niestety jednak, nawet gdy rok jest urodzajny, cała uprawa jest ściśle kontrolowana przez królewskich inspektorów. Wynagrodzenie za pracę jest tak nędzne, że właściwie nie pozwala na zapewnienie utrzymania. „Dlatego łamanie prawa i oszukiwanie państwa stawało się w gruncie rzeczy koniecznością”. Tak też musi żyć Augusto, który zaczyna przemycać tytoń przez granicę. Trasa jest jednak niezwykle trudna i śmiertelnie niebezpieczna. W jedną z eskapad zabiera 15-letnią córkę, Jole. Uważa, że ktoś musi znać szlak, na wypadek, gdyby nie wrócił z którejś z nich. I w końcu tak się staje. Głowa rodziny de Boerów przepada bez wieści, a trzy lata później jego tropem wyrusza najstarsza córka. Trudna to będzie wyprawa – dziewczyna nie jest gotowa na prawdę, jaką podczas niej odkryje o ojcu, sobie samej i życiu.

„Dusza granicy” Matteo Righetto opowiada o surowym życiu pogranicza Włoch i Austrii, w końcu XIX wieku. Ludzie tam żyjący nieustanie walczyć muszą z przyrodą, ale przede wszystkim z wyzyskiem władzy, której ich los jest całkowicie obojętny. Formalnie nie jest to niewolnictwo, praktycznie zaś niewiele się od niego różni. Autor prostymi środkami opisuje fabułę, czyni to jednak tak pięknym językiem, że lektura tej książki to naprawdę przyjemność.  Tytuł zaś nawiązuje do bardzo ciekawej, poetyckiej koncepcji, można ją też traktować jako metaforę i interpretować na inne sposoby.

– To nie jest wiatr taki jak inne… powiedział jej wtedy ojciec, marszcząc brwi.

Jole milczała, ponieważ wiedziała, ,że gdy twarz ojca wykrzywiała się w ten sposób, miał on zamiar powiedzieć coś ważnego i tajemniczego. Patrzyła na niego z szacunkiem i czekała na następne słowa, które rzeczywiście nadeszły.

– To nie jest wiatr taki jak inne – powtórzył – ale legendarna dusza granicy, starożytny duch, tak stary jak ta góra, duch, który wieje z potężną siłą i od wieków przenosi się wraz z granicami zmienianymi przez ludzi.

Na pewno pewnym  zaskoczeniem może być fakt, że bohaterką książki jest kobieta, Jole  – młoda, piękna, ale przede wszystkim odważna i niezwykle bezkompromisowa. Nie waha się, żeby udać się na wyprawę, z której nie wrócił przecież o wiele bardziej doświadczony od niej ojciec. Gna ją jednak potrzeba, żeby dowiedzieć się, co się z nim stało. Nie da się też ukryć, że rodzina bez Augusto popada – choć wydawało się to niemal niemożliwe – w jeszcze większą nędzę. Córka musi odnowić przemytniczy szlak, przy okazji poszukując śladów ojca. To bardzo ciekawa perspektywa, biorąc pod uwagę czas, miejsce i okoliczności powieści.

Najbardziej interesujące w „Duszy granicy” są jednak, rzucone od czasu do czasu, spostrzeżenia na temat  moralności, sprawiedliwości i porządku świata. Bohaterowie – choć prości, niepotrafiący nawet czytać, są ludźmi prawymi, żyjącymi w zgodzie ze sobą i otaczającym światem, szanującymi każde istnienie i świat przyrody. Ich postawa skłaniać może do refleksji na temat natury ludzkiej. Poza tym historia ta jest po prostu ciekawa. Ja w każdym razie oczekiwać będę na kolejne tomy cyklu „Trylogia ojczyzny”.

Ola

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Smak Słowa.

Matteo Righetto, „Dusza granicy”, przekład: Tomasz Kwiecień, Wydawnictwo Smak Słowa, Sopot 2019, ilość stron: 222.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *