Bodaj najbardziej poczytny współczesny pisarz hiszpański, zmarły na skutek ciężkiej choroby w 2020 roku, Carlos Ruiz Zafón pozostawił po sobie niezwykłą spuściznę literacką – cztery powieści przeznaczone dla młodzieży: cykl „Trylogia mgły” i przepiękną „Marinę” oraz tetralogię „Cmentarz Zapomnianych Książek”. Tę ostatnią zakończył „Labiryntem duchów” (TU przeczytacie recenzję), po której to książce planował publikację zbioru opowiadań, mającym być literackim podziękowaniem dla miłośników słynnej sagi, poszerzającym przedstawiony w niej świat, nawiązującym do niej tematami i atmosferą. I tak do rąk czytelników – już po śmierci autora – trafił zbiór „Miasto z mgły”, w którym znalazło się jedenaście opowiadań dotąd niepublikowanych bądź drukowanych wcześniej w czasopismach czy przy okazji specjalnych wydań powieści Zafóna. Czy zafonofile z całego świata (do których rzecz jasna i ja się zaliczam) będą usatysfakcjonowani? Cóż, rozpoczynając lekturę, trzeba mieć świadomość, że na zbiór składają się w większości bardzo krótkie formy – już ze względu na objętość nie mogące równać się z prozą, do której przyzwyczaił nas Katalończyk – zawiłymi, wielowątkowymi historiami, napisanymi z olbrzymim rozmachem narracyjnym. Należałoby więc raczej – za radą Leszka Bugajskiego, autora przedsłowia do polskiego wydania „Miasta z mgły” – potraktować je jak „szkice, fragmenty, które mogły stać się elementem większej całości, a jednak pisarz puścił je wolno, dając im osobne życie”. Wówczas można wygodnie rozsiąść się w fotelu i po raz kolejny podążyć urokliwymi, pięknym i mrocznymi ulicami Barcelony.
A jest to Barcelona nie tylko dwudziestego, ale i piętnastego, szesnastego, siedemnastego wieku… To fascynujące tło dla przedstawienia losów (czy raczej zaledwie wycinków z życia) postaci znanych z „Cmentarza Zapomnianych Książek”, protoplastów rodziny Sempre, także postaci, które swoimi dziełami zapisały się na kartach historii, ale i tych, którzy nawet gdyby żyli w realnym świecie, odeszliby w zapomnieniu – postaci z marginesu społecznego, dziwek i płatnych morderców, przeklętych nierzadko bytujących na pograniczu życia i śmierci. W literackim świecie Zafona bowiem, choć naznaczonym pewną baśniowością i legendarnością, nie ma wyraźnej granicy między dobrem a złem. Kobiety trudniące się nierządem miewają piękniejsze dusze aniżeli wysoko urodzone niewiasty. Tu czyste intencje sąsiadują z podłością, marność i ból istnienia z wielkimi dziełami człowieka, wielkie dramaty z zachwytem nad pięknem, umiłowaniem literatury i sztuki. Być może racje ma sam Gaudí, mówiąc: „Czasami żeby stworzyć dzieło boże, trzeba ręki diabła”.
Myśl ta pochodzi z jednego z najciekawszych opowiadań ze zbioru, „Gaudí na Manhattanie”. Zafón, który z zamiłowaniem tworzył labirynty także z życiorysów swoich bohaterów, plątał je, ubierał w szyfry i tajemnice, tym razem odwołał się do ciekawego epizodu z życia genialnego architekta. Mianowicie do szczególnego projektu, który ten wykonał w 1908 roku na zlecenie dwóch anonimowych biznesmenów z Nowego Yorku. Gaudí zaprojektował Hotel Attraction, budynek o wysokości 360 metrów, z ośmioma wieżami, estetyką przypominający Sagradę Familię, mający być wówczas najwyższą budowlą w mieście. Tak się jednak nie stało, projekt nigdy nie został zrealizowany (choć pomysł na jego realizację został odświeżony po wybuchu World Trade Center), a autor na swój wyjątkowy, na poły magiczny sposób, tworzy kulisy tej historii. W innym, nie mniej interesującym opowiadaniu, „Książe Parnasu”, opowiada o nieznanym epizodzie z życia Miguela de Cervantesa (który był bez wątpienia jednym z jego wielkich mistrzów), rysując tajemnicze okoliczności powstania „Don Kichota z La Manchy” i wiążąc jego dzieje z rodziną Sempre.
Panorama Manhattanu z Hotelem Attraction, żródło: www.vascoart.pl/za-sprawa-antoniego-gaudiego-tak-dzis-moglaby-wygladac-panorama-nowego-jorku/
Jeśli zatem podobnie jak ja z wypiekami na policzkach zanurzaliście się w kolejnych tomach „Cmentarza…”, ostatnia książka Carlosa Ruiza Zafóna, „Miasto z mgły”, to pozycja obowiązkowa. W krótkich formach literackich odnajdziecie to, co zachwycało w „Cieniu wiatru”, „Grze anioła”, „Więźniu nieba” i „Labiryncie duchów” – tajemniczy urok dawnych opowieści, smutek i zadumę nad tragizmem ludzkiego losu, piękny, nieco staroświecki język, hołd złożony literaturze i ukochanemu miastu pisarza, gatunkowo zaś – elementy powieści grozy, thrillera i sentymentalnego romansu. A jeśli nie czytaliście dotąd powieści Katalończyka, „Miasto z mgły” może być świetnym wstępem do poznania jego twórczości, zachętą i zapowiedzią tego, co odnajdziecie w jego literackim świecie.
Agata
Carlos Ruiz Zafón, „Miasto z mgły”, przeł. Katarzyna Okrasko, Carlos Marrodán Casas, Muza, Warszawa 2021, ilość stron: 224.
Nie mówię nie.