Isabel Allende “Portret w sepii” – RECENZJA

Aurora del Valle pragnie opowiedzieć swoją historię, by – jak mówi – „odsłonić dawne sekrety dotyczące mojego dzieciństwa, zdefiniować moją tożsamość, stworzyć moją własną legendę”. By tego dokonać, musi przywołać pamięć o swojej babce, Paulinie del Valle, silnej, upartej Chilijce, mającej niezwykłą żyłkę do interesów, dzięki której podczas gorączki złota w 1849 roku dorobiła się fortuny, transportując z Chile do Kalifornii świeżą żywność obłożoną lodem z Antarktydy. Musi opowiedzieć także o drugiej babce, Elizie Sommers, równie niezłomnej kobiecie, idącej w życiu swoją ścieżką, nie bez powodu przez lata ścierającej się z Pauliną. Dalej – o mężu Elizy, dobrym i mądrym chińskim lekarzu Tao Chi’enie, o swojej pięknej, zmarłej podczas porodu matce, Lynn, o wuju Luckim, który zaraz po urodzeniu Aurory chuchnął jej prosto w twarz, żeby przekazać jej swoje szczęście w życiu, o Severo del Valle, szlachetnym młodzieńcu, który przybył do San Francisco z Chille w niemodnym garniturze po ojcu, dostał się pod skrzydła apodyktycznej Pauliny i bez pamięci zakochał w Lynn… o wszystkich tych członkach rodziny, w której „mamy mieszaną gorącą krew”. Aurora odsłania skomplikowaną przeszłość, jeszcze przed jej urodzeniem naznaczoną tajemnicami i kłamstwami, powoli ujawniając całą prawdę. Stara się uchwycić własną tragedię, trudną drogę do zrozumienia, kim jest, do miłości, do pozbycia się dziecięcej traumy. W jej obejmującej ponad trzydzieści lat historii nic nie jest jednak oczywiste:

Pełno w niej ciemnych barw i nieokreślonych odcieni, pilnie strzeżonych tajemnic, niejasności; tonacja, w jakiej winnam opowiadać historię mojego życia, przywodzi na myśl raczej portret w sepii…

„Portret w sepii”, to drugi tom luźno ze sobą powiązanej trylogii chilijskiej pisarki, Isabel Allende (choć biorąc pod uwagę kolejność powstawania, to tom trzeci). Jedna z głównych postaci i jednocześnie narratorka opowieści, Aurora, jest wnuczką Elizy Sommers, bohaterki „Córki fortuny” (książki, o której więcej przeczytacie TUTAJ). To brawurowo opowiedziana, epicka historia, w której dominującą rolę odgrywają postaci kobiet próbujących przekroczyć ograniczenia patriarchatu drugiej połowy XIX wieku. Każda robi to na swój sposób: Aurora odnajdując własne korzenie i nie podporządkowując się nieudanemu małżeństwu; Paulina decydując nie tylko o prowadzonych przez siebie przedsięwzięciach finansowych, ale w ogóle – podobnie jak Eliza – o kierunku swojego życia; Nivea del Valle walcząc o prawa wyborcze kobiet, oddając się bez skrepowania uciechom cielesnym, będąc jednocześnie matką wielu dzieci (była „całe życie brzemienna”). Allende tworzy w swojej powieści wiele kobiecych indywidualności, także wśród mniej znaczących, a mimo to barwnych i ciekawych, postaci, jak Matilda Pindea, nauczycielka Aurory, pasjonatka i idealistka, zwolenniczka ruchu równouprawnienia kobiet, czy bystra siostra Maria, nauczycielka Nivei.

– Kiedy ja byłam w Twoim wieku, miałam do wyboru tylko małżeństwo albo habit – powiedziała siostra Maria.
– Dlaczego wybrała siostra habit?
– Bo gwarantuje mi większą swobodę. Chrystus jest tolerancyjnym małżonkiem…

Nie ma w prozie Allende śmiertelnej powagi ani patosu, jest poczucie humoru, czasem gorzka ironia, choć autorka przedstawia całe spektrum ludzkich doświadczeń: jest więc i miejsce na przyjaźń, miłość, także cielesną, jest miejsce na zdradę, opuszczenie, śmierć, nawet wojnę. W tle bowiem rysuje się chilijska historia, nie pozostając bez wpływu na losy bohaterów – „Chile wypowiedziało wojnę swoim sąsiadom, Peru i Boliwii, z powodu zatargu o ziemię i o saletrę oraz z czystej pychy. Wybuchła wojna o Pacyfik”. Ważną warstwą powieści są także kwestie społeczne, nie tylko te dotyczące kobiet. San Francisco końca XIX wieku, miasto, w którym urodziła się Aurora i w którym zaczyna się jej opowieść, pełne jest nierówności i niesprawiedliwości. Nawet Paulina i jej mąż Feliciano, choć dzięki majątkowi, wzbili się na szczyt społecznej hierarchii, nie byli całkowicie swoi ze względu na hiszpański akcent. Chinatown żyło odrębnym życiem, Chińczycy byli całkowicie wykluczeni z życia publicznego, a związek Elizy i Tao Chi’ena nie był akceptowany. W Kalifornii tamtego czasu istniało wiele praw dyskryminujących „kolorowych”.

„Portret w sepii” jest zatem wielobarwnym obrazem czasów, miejsc (od San Francisco, przez chilijskie Santiago, po angielską klinikę Hobbsa) i ludzi. Język Allende, jej plastyczna, nieposkromiona wyobraźnia i wielowątkowa, bogata narracja, sprawiają, że łatwo jest zatopić się w tym wspaniałym świecie.

Agata

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Marginesy.

Isabel Allende „Portret w sepii”, przeł. Marta Jordan, Ewa Zaleska, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2022, ilość stron: 342.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *