Maciej Siembieda, „Nemezis” – RECENZJA

Cyrk. Miejsce magii i osobliwości. Tu wydarza się niemożliwe, a ludzie pokonują prawa fizyki. Cyrk przybywa i odjeżdża, bywa że wraz z czyjąś ukochaną, ukochanym… Ileż takich historii, zbudowanych wokół magnetycznego uroku cyrku, znamy z kultury: literatury, filmu, a nawet popularnych piosenek. Motywem tym posłużył się i Maciej Siembieda w swojej najnowszej powieści, będącej dość luźną kontynuacją znakomitego „Katharsis”. Oto jeden z dwóch braci Janoschek, zamieszkujących przedwojenne Opole, a konkretnie cieszącą się złą sławą dzielnicę Zaodrze, trafia do cyrku, by zniknąć z oczu miejscowym bandziorom. Bruno, pozbawiony urody i szarmancji Herberta, za to nieprzeciętnie sprawny fizycznie, od zawsze bronił starszego brata. Kiedy więc któregoś razu ratuje go od prawdopodobnej śmierci z rąk herszta zaodrzańskiego półświatka, ten poprzysięga mu zemstę. Zaledwie szesnastoletni chłopak znajduje schronienie u Don Alvara, słynnego mistrza w rzucaniu nożami cyrku Zarzyckiego. Opuszczając rodzinne strony, rodziców, dotąd nierozłącznego z nim Herberta i ukochaną Gretę, nie spodziewa się jednak, że życie szykuje mu nie tylko rolę artysty cyrkowego, ale i komandosa oddziału SS pod dowództwem Otta Skorzenego, dalej PRL-owskiego więźnia i wreszcie – uczestnika politycznych wydarzeń na Śląsku lat dziewięćdziesiątych.
Jeszcze nie wie, że całe jego życie zdeterminuje Nemezis, grecka bogini zemsty i sprawiedliwości.

O „Katharsis”, otwierającej cykl polsko-grecki (a właściwie polsko-grecko-niemiecko-egipski i trudno powiedzieć, w jakie jeszcze rejony świata w kolejnej części dotrze pisarskie pióro), w którym losy zwykłych ludzi przeplatają się z wielką historią, pisałam, że to najlepsza książka Macieja Siembiedy (recenzję znajdziecie TUTAJ). Czy „Nemezis” jest powieścią równie dobrą? Siembieda kontynuuje w niej wątki z pierwszej części, historię greckiej rodziny, która trafia do Polski czy tajemnicę związaną z kopalnią uranu, ale książkę można też czytać jako niezależną opowieść. I ta właśnie opowieść, skoncentrowana przede wszystkim wokół głównego bohatera – Bruna – choć nie aż tak wielowątkowa, nie aż tak misternie skonstruowana jak w „Katharsis”, a jednak bogata i niezwykła, powoduje, że od „Nemezis” nie można się oderwać. „Nemezis”, nieco mniej brutalne od „Katharsis”, mam też wrażenie, że optymistyczniejsze w wymowie (jakby autor chciał odrobinę złagodzić smutne refleksje pozostające po lekturze poprzedniej książki), po prostu czaruje. Siembieda jest mistrzem w snuciu epickich historii, mających swoje źródło w rzeczywistości. Bruno Janoschek ma więc swój pierwowzór – to dziadek koleżanki ze studiów autora, autochtonki spod Opola, który podczas wojny był komandosem w oddziale Skorzenego. Nigdy, czemu trudno się dziwić, nie zechciał podzielić się swoimi doświadczeniami, inspirując tym samym Siembiedę do stworzenia literackiej wizji postaci. Postaci – dodam – bardzo interesującej i niejednoznacznej.

Zatrzymajmy się na moment przy tym bohaterze. To on jest zdecydowanym protagonistą powieści – w przeciwieństwie do „Katharsis”, w którym protagonistów było przynajmniej trzech. Bruno ma jednak siłę, jakiej nie posiadała żadna z postaci wcześniejszej książki. Tworzy ją i skomplikowana, przedziwna, pełna nieoczekiwanych zwrotów historia bohatera i – bez wątpienia – jego urok tkwiący w szczególnych umiejętności. Jest wyjątkowo sprawny, wysportowany, ale przede wszystkim – jest mistrzem w rzucaniu nożami, uczniem Don Alvara, wybitnego artysty cyrkowego rzekomo meksykańskiego pochodzenia. Wyczyny Bruna są trochę jak moce superbohatera, zadziwiają i publikę, i najlepiej wyszkolonych nazistów, i arabskich mistrzów w posługiwaniu się nożem. On zdaje się móc więcej niż inni, pokonać największe trudności, dokonać niemożliwego, a jednak jest człowiekiem z krwi i kości, targanym przez skrajne emocje, zwykłym chłopakiem z Zaodrza uwikłanym w wielką politykę.

Oczywiście i tym razem odnajdziemy w powieści sporą dawkę historii. Siembieda przywołał wiele autentycznych wydarzeń, miejsc i postaci. Przeczytamy więc chociażby o brawurowej akcji Otta Skorzenego, który wraz ze swoim legendarnym oddziałem odbił samego Benita Musoliniego ukrywanego wysoko w górach na terenie kurortu narciarskiego Campo Imperialewe wrześniu 1943 roku. Bruno po wojnie trafił do istniejącego w rzeczywistości zakładu karnego w Strzelcach Opolskich i co więcej spotkał tu odsiadującego wyrok dożywocia Paula Otta Geibla, zbrodniarza nazistowskiego, zwanego katem Warszawy (podległe mu oddziały dokonały krwawej rozprawy z ludnością cywilną podczas powstania warszawskiego). Spotkał także pełniącego w więzieniu funkcję bibliotekarza Ludwika Kalksteina, który wydał gestapo dowódcę podziemnego AK, gen. Stefana Roweckiego. Wiele czytelniczek i czytelników (a wśród nich – przyznaję – i ja) po raz pierwszy przeczyta o „egipskim romansie z nazistami”, czyli powojennej współpracy nazistów z kairskim rządem przy tworzeniu broni rakietowej czy szkoleniu oddziałów specjalnych. Siembieda niezwykle plastycznie też oddał realia miejsc: przedwojennego Opola (zwłaszcza wspomnianego Zaodrza), Berlina, wspomniał  – co szczególnie mnie ucieszyło – o charakterystycznych miejscach Gdyni, tym razem 1991 roku: o słynnym Maximie, o Piekiełkiem znajdującym się w Hotelu Orbis Gdynia, a także – to już w Sopocie – o niemniej słynnym o kasynie w Grand Hotelu.

Wreszcie – na kilka słów powrócić muszę do motywu cyrku, którym w piękny sposób posłużył się Maciej Siembieda w „Nemezis”. Bruno Janoschek znalazł w nim schronienie, ale nie tylko on. Cyrk – jak twierdził Don Alvaro – jest jedynym miejscem, w którym każdy ma szansę na szacunek i dobre życie. Tu odmienność może być atutem. Tu pomimo odmienności, dziwności w wyglądzie, ludzie docenią to, co masz im do zaoferowania. Ten szczególny cyrkowy azyl zburzyły niestety brutalne zmiany społeczno-polityczne, które nadeszły wraz z drugą wojną światową.

Do lektury „Nemezis” zachęcam oczywiście gorąco, podobnie jak do wysłuchania książki w wersji audio ze świetnym lektorem, Przemysławem Bluszczem.

Agata

Maciej Siembieda, „Nemezis”, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2023, liczba stron: 448.

Recenzje innych powieści Macieja Siembiedy:
„Gambit”
„Katharsis”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *