Kiedy dotarła do nas propozycja zrecenzowania powieści Marty Kisiel, „Dywan z wkładką”, miałam pewne opory. Z jednej strony przepadam za komediami kryminalnymi, z drugiej napisanie dobrej książki tego gatunku, to zadanie trudne (tak, tak, dobrze widzicie – każdy aktor to przyzna, że o wiele trudniej gra się w komedii, niż w dramacie, o ile chce się to zrobić dobrze). Od lat nie czytałam komedii kryminalnej, która rzeczywiście potrafiłaby mnie rozbawić, a nie przyprawić o ból głowy lub zębów. Ale do odważnych świat należy – powieść przeczytałam i… Nareszcie! Jest książka, która naprawdę śmieszy, z dobrymi portretami bohaterów, do tego zawierająca bardzo sprawnie poprowadzoną intrygę, w finale zaskoczenie murowane. Nie wiem, jak u Was, ale u mnie rok 2021 czytelniczo dzięki „Dywanowi z wkładką” zaczął się z przytupem.
Tereska Trawna to skrupulatna księgowa, prywatnie zaś choleryczka, z upodobaniem do kawy z kasztankiem, mama dwójki dorastających dzieci – 16-letniej Zoi i 12-letniego Maciejki oraz właścicielka psa, rasy polski owczarek nizinny, zwanego Pindzią. Jest również małżonką Andrzeja, człowieka – labradora, który to sprowadza jej na głowę przeprowadzkę do domu na wsi wraz z kredytem. Gwoli sprawiedliwości, wszystko zaczęło się od lodówki z seksem, ale to mąż wynalazł ofertę nie do odrzucenia, a później sprawy potoczyły się już błyskawicznie. Tereska jest tym wszystkim mocno otumaniona, sprawy nie ułatwia zaś rychłe pojawienie się w nowym domu teściowej, Miry. Osoby sympatycznej, ale cierpiącej na nadmiar energii i potrzeby organizowania życia innym ludziom.
Teściowa, jak to w dowcipach bywa, wpadła na kawę, została na miesiąc. A może i dłużej. I to wszystko byłoby jeszcze do zniesienia, gdyby nie misja Miry poprawienia kondycji sprawności fizycznej synowej. Zaczynają zatem uprawiać jogging, którego Tereska serdecznie nienawidzi, z wzajemnością. Zapał teściowej nieco przystopuje znalezisko, którego dokonują już przy pierwszym treningu. W pobliskim lesie znajdują dywan z wkładką, w postaci trupa niezbyt sympatycznego sąsiada zza płotu. Niestety – dywan pochodzi z garażu Trawnych, a Tereska prędko przypomina sobie niedawną nocną kłótnię jej małżonka z rzeczonym sąsiadem. Czy to zatem łagodny dotąd jak baranek Andrzej dopuścił się morderstwa? Panie zawierają sojusz, mający doprowadzić do wykrycia sprawcy, a jednocześnie odsunąć podejrzenia jak najdalej od ich rodziny. Co z tego wyniknie? Tego rzecz jasna powiedzieć Wam nie mogę, ale naprawdę działo się będzie wiele…
-Niech no ci się przyjrzę, tak dawno cię nie widziałam. Piękna sukienka, Tereniu, piękna! Zawsze uważałam, że wyraziste wzory najlepiej wyglądają na takich krągłych kobietach jak ty.
„No to teraz matce już całkiem odwali…” – pomyślała Zoja z osobliwą rezygnacją, bo Tereska naprawdę wyglądała, jakby ją miała zaraz apopleksja trafić.
– A co ci się stało w rękę, Tereniu?
Rzeczywiście, lewe przedramię Tereski było w jednym miejscu wyraźnie zaczerwienione i obrzmiałe.
– Oparzyłam się.
– Czym?
Tereska odchrząknęła.
– Mrożonką. (…)
Zoja i Maciejka spojrzeli po obie. Właściwie nie byli tym jakoś szczególnie zdziwieni. W końcu ich matka potrafiła przygotować kurczaka na twardo albo wysadzić jajko w powietrze, więc czemu miałaby się nie oparzyć mrożonką? Jej kulinarne talenty nie znały granic, z granicą absurdu na czele.
Marta Kisiel jest autorką książek dla dzieci i m.in. poczytnego cyklu dla dorosłego czytelnika „Dożywocie”, „Dywan z wkładką” jednak to jej debiut w dziedzinie komedii kryminalnej. Nie znałam do tej pory prozy Marty Kisiel, ale z pewną ostrożnością, wynikającą z licznych zawodów w przeszłości, zdecydowałam się sięgnąć po najnowszą powieść tej autorki. I muszę powiedzieć (z wielką ulgą), że się nie zawiodłam. „Dywan z wkładką” czyta się bowiem znakomicie. Fabuła prowadzona jest lekko, z odpowiednią dozą humoru, nie męczy on, ani nie przyprawia o rumieniec zażenowania, jak to często bywa przy próbach z tym gatunkiem literackim. Jest tu sporo dowcipu sytuacyjnego, niektóre sceny sprawiły, że dosłownie płakałam ze śmiechu.
Duża zasługa w tym z pewnością portretów bohaterów powieści. Jest tu cała galeria ludzkich typów, na czele z nastawioną proekologicznie feminizującą nastoletnią Zoją, wchodzącym w dojrzałość, skupionym na podstawowym życiowym celu – grze w Minecraft Maciejką czy mężem, Andrzejem, który wszystko załatwia niemal od ręki, nie trzeba mu o tym co tydzień przypominać, no chyba, że akurat zapomni. „Dywan z wkładką” to jednak przede wszystkim kobiety, to one nadają książce barw. Autorka każdą z bohaterek, chociaż reprezentują trzy różne pokolenia, traktuje z humorem, ale co ważne, nie tworzy karykatur tych postaci, mają one cechy, które znamy z bliższego lub dalszego otoczenia, budzą przy tym ogromną sympatię.
Nie byłoby jednak komedii kryminalnej bez zbrodni. Także i tutaj czytelnik nie będzie rozczarowany – intryga rozwija się interesująco, a jej rozwiązanie naprawdę zaskakuje. Ja jestem „dywanem z wkładką” bardzo usatysfakcjonowana, czekałam bowiem długo na polską komedię kryminalną na poziomie. Mam nadzieję, że Marta Kisiel pójdzie za ciosem i to nie jest jej ostatnie spotkanie z tym gatunkiem literackim.
Ola
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem W.A.B.
Marta Kisiel, „Dywan z wkładką”, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2021, ilość stron: 330.
Twórczość autorki wciąż przede mną.
Warto się jej przyjrzeć 🙂
Jeszcze nie spotkałam się z tą autorką, ale może i mój czas nadejdzie 🙂
Od siebie polecam przeczytaną ostatnio „Mroczną prawdę”. Świetny thriller psychologiczny.