Michaela Klevisová „Kroki mordercy” – RECENZJA

Ta książka to międzygatunkowy majstersztyk: kryminał z najwyższej półki, świetna historia obyczajowa i psychologiczne studium postaci w jednym. A jak to się czyta! Wciąż słyszę nadchodzące nie wiadomo skąd kroki mordercy.

Podmiejska dzielnica Pragi, na wzgórzu zwanym Baba. Zamożne domy otoczone bujną roślinnością, a wśród nich najbardziej zaniedbana, z odpadającym tynkiem, a jednak na swój sposób urokliwa willa z początku dwudziestego wieku. Tu, ciesząc się zapuszczonym romantycznym ogrodem, towarzystwem kilkunastu kotów i spokojem wynikającym z możliwości bycia panią swojego życia i na swoich włościach, mieszka Julia. To dojrzała kobieta, dziennikarka i miłośniczka sztuki, która po latach nieudanego małżeństwa zaczęła żyć na własnych warunkach. Ma satysfakcjonującą pracę redaktorki, hobbistycznie kolekcjonuje dzieła sztuki, spotyka się z wybranym gronem przyjaciół, od czasu do czasu z kochankiem… Słowem, wydaje się, że nareszcie odnalazła w życiu spełnienie.

A jednak czytelnik „Kroków mordercy” Michaeli Klevisovej od pierwszych stron powieści wie, że to tylko ułuda. Wielka, straszna tajemnica z przeszłości Julii przypomni o sobie właśnie wtedy, gdy kobieta będzie miała wrażenie, że poradziła sobie z traumą. Ktoś zacznie zostawiać w ogrodzie pułapki na jej ukochane koty. Córka, z którą nie ma najlepszych relacji, poinformuje, że musi się do niej wprowadzić, w dodatku nie sama. A co najgorsze, w pobliskim lasku zostaną odnalezione zwłoki młodej dziewczyny. I nie będzie to ostatnie morderstwo…

Choć Julia jest postacią, która wprowadza w historię stworzoną przez czeską autorkę, nie jest jedyną ważną bohaterką powieści. Ba! W „Krokach mordercy” znajdziemy całą galerię postaci, głównie mieszkańców Baby, znajomych i sąsiadów Julii. Pojawia się jej córka, która popadła w kłopoty finansowe z powodu pazernego narzeczonego, mieszkająca obok nastolatka, przeżywająca pierwszą miłość i niemożność porozumienia się z rodzicami, mający kryminalną przeszłość kucharz z pobliskiej restauracji, znany reżyser potajemnie spotykający się z Julią – i wiele jeszcze innych osób, z których każda została przedstawiona z niebywałą skrupulatnością, psychologiczną głębią, z bagażem złych i dobrych doświadczeń. Wreszcie – jak przystało na kryminał nawiązujący do klasyki gatunku (o czym nieco więcej za chwilę) – ze skrywanymi głęboko tajemnicami, brudami ukrytymi przed wścibskimi oczami, a drążącymi, niszczącymi od środka. Czytelnik zaprzyjaźnia się z tymi po ludzku niedoskonałymi postaciami, rozumie ich motywacje, współczuje im, nawet gdy ich postępowanie budzi rozdrażnienie.

Taka konstrukcja świata przedstawionego, skupiona wokół pewnej społeczności, galerii powiązanych ze sobą i doskonale zbudowanych bohaterów, niewątpliwie świadczy o czerpaniu przez Klevisovą od dawnych mistrzów gatunku, z Agathą Christie na czele. Jest tu wręcz coś z klimatu panującego w powieściach Christie, pozorna sielanka niespiesznie płynącego życia, atmosfera wzajemnych poprawnych stosunków, podszytych bynajmniej nie pozytywnymi emocjami. Choć to oczywiście nie angielska prowincja, a praskie przedmieście, ze swoim własnym, współczesnym i ciekawym kolorytem.

Sama intryga kryminalna także przywodzi na myśl gatunkową klasykę. Mamy tu w pewnym sensie ograniczoną przestrzeń, mamy bohaterów, z których niemal każdy ma motyw. Kto zabił? Przyznam, że jestem czytelnikiem kryminałów, który często bardziej skupia się na warstwie obyczajowej i psychologicznej (a ta jest tutaj świetna!) niż na samym wątku kryminalnym. Tym razem jednak bez reszty dałam się wciągnąć w rozwiązywanie zagadki, a napięcie, niemal słyszalne w pobliżu kroki mordercy, towarzyszyły mi podczas całej lektury. Wielowątkowa, ciekawa opowieść obyczajowa, wzbogacona o wnikliwe analizy postaci, z dużym powodzeniem zastąpiła tu tak powszechne we współczesnych kryminałach epatowanie brutalnością.

Jest wreszcie w „Krokach mordercy” i postać detektywa – rzeczowego, empatycznego inspektora Bergmana, dwukrotnego rozwodnika, miewającego słabość do płci pięknej, miłośnika porządku (czy ta cecha kogoś nie przypomina?:). Mam wrażenie, że Klevisovej udało się stworzyć dość oryginalną wersję postaci detektywa, ale odczuwam pewien niedosyt. Chciałabym po prostu lepiej go poznać. I nic straconego! „Kroki mordercy” to bowiem dopiero pierwsza część serii, którą z całą pewnością będę śledzić. Bo takie kryminały to ja mogę czytać!

Agata

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Stara Szkoła.

Michaela Klevisová, „Kroki mordercy”, tłum. Marta Guzowska, Wydawnictwo Stara Szkoła 2019, ilość stron: 429, POD PATRONATEM MEDIALNYM ZABOOKOWANYCH

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *