Agnieszka Płoszaj, „Czarodziejka”, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2017.
Gdybym nie wiedziała, że „Czarodziejka” jest debiutem literackim, nigdy bym tego nie podejrzewała. Agnieszka Płoszaj zaproponowała czytelnikom bardzo ciekawy, niebanalny kryminał. Taki kryminał – powiedziałabym – z kobiecym szlifem.
Historia jest dość skomplikowana, wielowątkowa, toczy się na różnych płaszczyznach czasowych. Przedstawię ją więc pokrótce. Otóż dwie młode dziewczyny prowadzą w Łodzi przyjemną kawiarnię. Blondynka, Mania, jest bardzo miła, bardzo ładna i potwornie naiwna. Julia to jej przeciwieństwo – intrygująca, skryta, inteligentna, oczywiście – brunetka (a przynajmniej jako brunetkę ją poznajemy). Są przyjaciółkami, ale ich relacja jest o tyle szczególna, że bystra Julia nieustannie opiekuje się gapowatą, za to bardzo efektowną, Manią. Ta ostatnia bowiem nieustannie pakuje się w kłopoty. Do tej pory jednak zazwyczaj wynikały one ze źle lokowanych uczuć. Tym razem źle ulokowane uczucia (bo aktualny chłopak Mani to prawdziwy dupek) nie są jedynym problemem. Urocza, starsza pani, z którą dziewczyna zaprzyjaźniła się w ostatnim czasie, przekazuje Mani na przechowanie dziwny pakunek i… zostaje zamordowana. Do akcji wkracza dwóch przystojnych (a jakże!) policjantów oraz cały szereg postaci w istotny sposób wplątanych w sprawę. A co najważniejsze, liczne retrospekcje przenoszą czytelnika w lata osiemdziesiąte, ukazując urywki dawnych wydarzeń. Pojawia się w nich samotna kobieta, jakieś informacje o dzieciach. I ona – tajemnicza, pachnąca wanilią, Czarodziejka.
Fabuła powieści jest ciekawie skomponowana, mnóstwo w niej nagłych i zaskakujących zwrotów. Akcja przenosi się w różne miejsca Łodzi i poza granice Polski, narracja zaś prowadzona jest przez wielu bohaterów, dzięki czemu wiedza czytelnika budowana jest stopniowo i z różnych perspektyw. Poszerzają ją jeszcze przywołania wcześniejszych zdarzeń. Wszystko to tworzy rodzaj układanki – w miarę lektury dostajemy kolejne puzzle i próbujemy je do siebie dopasować. Można powiedzieć – jak w klasycznym kryminale. Można powiedzieć więcej – jak w dobrym kryminale, gdyż czytając „Czarodziejkę”, dopasowanie tych puzzli wcale nie jest takie proste i miłośnikowi literackich zagadek da z pewnością wiele rozrywki.
Debiut Agnieszki Płoszaj można też nazwać kryminałem miejskim. Akcja powieści toczy się wszak przede wszystkim w Łodzi. Tu mam jednak mały niedosyt. Uwielbiam podczas lektury zwiedzać miasta, podążać za narratorem ich ulicami, spoglądać na architekturę, czuć atmosferę konkretnych miejsc. Tymczasem mam odczucie, że w „Czarodziejce” jest trochę za mało Łodzi… w Łodzi. Co oznacza po prostu, że akcję można by równie dobrze przenieść gdzie indziej i nie miałoby to na nią większego wpływu.
Nie przeszkadza mi za to zupełnie, że dwie główne kobiece postaci zostały zbudowane na zasadzie kontrastu. Blondynka – brunetka, ufna – skryta, życiowa ofiara – silna i bystra. Mania to poza tym typowa kobietka, poprawiająca sobie humor nowymi ciuchami, Julka zaś ma bardziej męskie zainteresowania (wszystko właściwie je różni, a troskę niemal matczyną jednej przyjaciółki o drugą tłumaczy kolejna tajemnica z przeszłości). O ile jednak postać Julii jest ciekawa, zaskakująca, tajemnicza i zmienna, o tyle Mania po prostu mnie denerwowała. Już nawet nie dlatego, że jest tak bardzo naiwna wobec mężczyzn i innych ludzi zresztą też. Jest zbyt płaska, zbyt stereotypowa – niemal nierealna.
Niemniej powiedzieć muszę z całą stanowczością, że powieść czyta się świetnie. Wciąga – tak jak dobry kryminał wciągać powinien. A do tego – uroku nadaje jej wspomniany nieco kobiecy charakter. Oczywiście jest w książce zbrodnia, jest przemoc, pojawiają ludzie naprawdę niebezpieczni – ale całość zyskuje odrobinę złagodzony charakter, chociażby dzięki samemu tytułowi – magicznemu, kontrastującemu z brutalnym światem przestępstw. Dość rozbudowany i całkiem przyjemnie przedstawiony jest też wątek romansowy. Zakończenie sugeruje zaś dalszy ciąg – mamy do czynienia z początkiem kryminalnej sagi!
Zachęcam Was do lektury, zwłaszcza jeśli jesteście ciekawi, jakie tajemnice kryją stare fotografie…
Agata
Moja ocena: 7/10
Za egzemplarz książki dziękujemy wydawnictwu WAB
Wpisuję na listę „do przeczytania”?
Wpisuję na listę „do przeczytania”?
zupełnie nie znam autorki, chyba trzeba będzie się zaprzyjaźnić, bo opis ciekawy.