Alek Rogoziński, „Teściowe w tarapatach” – RECENZJA W DNIU PREMIERY

Lubicie komedie kryminalne? Jeśli tak, z pewnością wpadły wam w ręce książki Alka Rogozińskiego (o ile nie jesteście jego wiernymi fankami i fanami). A jeśli ten gatunek jakoś dotąd was nie zainteresował – dajcie mu szansę! Zwłaszcza teraz, gdy przygnębiać może i aura za oknem, i sytuacja pandemiczno-polityczna… Odrobina humoru zaszkodzić nie może, a już całkiem spora jego dawka będzie mieć na bank właściwości terapeutyczne. Przekonani? Podsuwam wam zatem najnowszą powieść Rogozińskiego „Teściowe w tarapatach”, kontynuację „Teściowe muszą zniknąć” (ale bez obaw, nie ma przeszkód, by zacząć właśnie od drugiej części, a potem – rzecz jasna – zainteresować się pierwszą). Znajdziecie w niej to, czego w komedii kryminalnej spodziewać się należy: zwariowaną akcję, pełną komicznych sytuacji i zaskakujących zwrotów wydarzeń, oraz rozbrajający komizm językowy, charakterystyczny zresztą dla autora (kto śledzi jego fejsbukowy profil, ten wie, o czym mówię). Jest morderstwo, afera o międzynarodowym zasięgu, szalone ucieczki i pościgi, a przede wszystkim są one. Teściowe.

Oczywiście starszych pań w literaturze kryminalnej było bez liku, żeby wspomnieć chociażby o najsłynniejszej, niezapomnianej królowej, Miss Marple z powieści Agathy Christie, czy (z naszego podwórka) bohaterce powieści Jacka Galińskiego, Zofii Wilkońskiej. Wykreowane przez Rogozińskiego Maja i Kazimiera są jednak wyjątkowe. Po pierwsze dlatego, że są dwie, w dodatku zestawione ze sobą na zasadzie kontrastu, trochę jak Flip i Flap. Maja to teściowa niezwykle nowoczesna, atrakcyjna i wysportowana, o poglądach zdecydowanie liberalnych, z podziwu godnym zapałem biorąca udział w akcjach manifestujących ideę wolności i tolerancji. Kazimiera zaś to kobieta o bez wątpienia tradycyjnych poglądach, słusznych gabarytów, miłośniczka buroszarej odzieży, osoba bardzo pobożna, słuchaczka katolickiej rozgłośni radiowej. Obie panie zdecydowanie więcej dzieli niż łączy. Hmmm… właściwie nie łączy je nic poza małżeństwem ich dzieci. I tu przechodzimy do drugiego elementu wyróżniającego Maję i Kazimierę na tle starszych pań – bohaterek powieści, zwłaszcza kryminalnych. Są to – powtórzę raz jeszcze – teściowe. A pojęcie teściowej, jak powszechnie wiadomo, zawiera w sobie wiele znaczeń, wiele negatywnych znaczeń. I słusznie w tym przypadku, bo Maja i Kazimiera to kobiety z piekła rodem (choć przyznam, że trudno nie zapałać do nich sympatią). Poza rozlicznymi cechami charakterystycznymi, o których wcześniej zaledwie wspomniałam, mają w sobie coś, co z teściowymi musi się kojarzyć. Otóż przyciągają do siebie kłopoty.

Jakież to kłopoty spotykają nasze bohaterki w książce „Teściowe w tarapatach”? Maja i Kazimiera wybierają się na wspólny, w zamiarach „relaksujący”, wypad w Góry Świętokrzyskie. Czy mógł przyjść komuś do głowy bardziej szatański pomysł? Każda z pań rzecz jasna miała inny pomysł na ten wyjazd. Pierwsza zamierzała odpoczywać w SPA i kosztować trunków w lokalnych winnicach, druga opracowała szczegółowy plan zwiedzania sanktuariów maryjnych. I być może doszłoby, przynajmniej w pewniej mierze, do realizacji obu celów podróży (teściowe o dziwo były gotowe na częściowe kompromisy), gdyby planów nie pokrzyżowało im zaskakujące zdarzenie. Jak się pewnie domyślacie, chodzi o morderstwo. W dodatku podejrzenie padło na Maję i Kazimierę, co zmusiło je niespodziewanej ucieczki. Jak tego dokonały i co miało miejsce potem, a także jaki związek ze sprawą miała tajemnicza organizacja znana od wieków jako zakon Smoka? Przekonajcie się sami.

Obie części o teściowych są moimi ulubionymi pozycjami w twórczości Alka Rogozińskiego. Mam wrażenie, że autor wykazał się w tej serii większą sprawnością w zakresie budowania fabuły i prowadzenia akcji (która w „Teściowych tarapatach” pędzi w szaleńczym tempie). Dodatkowym plusem jest wplecenie ciekawego wątku historycznego. Najbardziej jednak ujął mnie humorystycznymi komentarzami dotyczącymi polskiej codzienności społecznej, a nawet politycznej. Choć uwagi te, błyskotliwe, raczej prześmiewcze, wyraźnie przekazują stosunek autora do pewnych wydarzeń i zjawisk, wypowiedziane są z pewną subtelnością.

Jeśli zatem macie ochotę, na lekką, relaksującą lekturę, sięgnijcie po „Teściowe w tarapatach”. Czeka was urocza, bardzo zwariowana historia, książkowy poprawiacz nastroju:)

Agata

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem W.A.B.

Alek Rogoziński, „Teściowe w tarapatach”, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2020, ilość stron: 300.

1 komentarz do “Alek Rogoziński, „Teściowe w tarapatach” – RECENZJA W DNIU PREMIERY

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *