OKIEM NA KSIĘGARNIE – wrzesień 2020

Jesień to jedna z naszych ulubionych pór roku. Po letnich upałach, plażowaniu i innych rozrywkach, przychodzi czas na nieco dłuższe wieczory, ciepłe kocyki i herbatki z pomarańczą i goździkami, obowiązkowo z książką u boku. I prawdę mówiąc bardzo ten czas lubimy. Ten rok jest dziwny i inny niż wszystkie, to wszyscy wiemy, ale branża wydawnicza ma się chyba całkiem nieźle (na szczęście!). Tak można przynajmniej wnioskować po wrześniowych nowościach i zapowiedziach. A ile tu dobra! Naprawdę miałyśmy wielki problem, co wybrać do naszego comiesięcznego zestawienia. Jak zwykle kierowałyśmy się subiektywnymi odczuciami, część z tego, co zobaczycie poniżej mamy już na naszych półkach bądź w koszykach w sklepach internetowych. Naszym zdaniem każda z tych pozycji jest wyjątkowa, ciekawa i warta uwagi. Zapraszamy do wrześniowej odsłony Okiem na księgarnie. Czytaj dalej

Szczepan Twardoch, „Morfina” – RECENZJA

Szczepan Twardoch, „Morfina. Warszawa 1939: kobiety, narkotyki i zdrada”, Wydawnictwo Literackie 2012

Całkiem niedawno pisałam o „Królu” Twardocha, który mnie urzekł – wróć! złe słowo! – zafascynował: opowiedzianą historią, narracją, ale chyba przede wszystkim osadzeniem powieści w bardzo pieczołowicie oddanych realiach (recenzja TUTAJ).

Taka też jest „Morfina”, wcześniejsza powieść Twardocha, doceniona przez czytelników i krytyków (Paszport Polityki 2012, nominacja do Nagrody Literackiej Nike 213, nominacja do Nagrody Literackiej Gdynia 2013 oraz Prix du Livre Européen / European Book Prize 2015). Bardzo obszerna powieść (w wersji papierowej prawie 600 stron!), której akcja toczy się głównie w Warszawie, tuż po przegranej kampanii wrześniowej. Warszawie „zgwałconej”, „podziurawionej”, „spoliczkowanej”, bo zajętej przez okupantów, a jednak nadal żyjącej swoim życiem, ogłoszeniami na płotach, żydowską biedotą, grobami na ulicach, kawiarniami i uliczną spekulacją. Czytaj dalej

Szczepan Twardoch, „Król” – RECENZJA

Szczepan Twardoch „Król”, Wydawnictwo Literackie 2016

Jeśli literatura może mieć płeć (przeciwko czemu zresztą zawsze się buntowałam), to proza Szczepana Twardocha reprezentuje bez wątpienia nurt literatury męskiej. I bynajmniej nie ze względu na płeć autora. Będzie wiedział, o czym mówię, każdy, kto przeczyta „Króla”.

Powieść rozpoczyna opis walki bokserskiej. Jest rok 1937. W sali Kina Miejskiego na rogu Długiej i Hipotecznej w Warszawie odbywa się mecz o drużynowe mistrzostwo stolicy między Legią a Makabi. Spotykają się tu dwie obce – ba! wrogie sobie Warszawy. Warszawy władające innymi językami, czytające inne gazety, zajmujące inne dzielnice. Warszawa polska i żydowska.
Walczą bokserzy wagi piórkowej, potem koguciej, półśredniej, średniej, półciężkiej. Na ring wchodzą bokserzy wagi ciężkiej, Polak i Żyd, Andrzej Ziembiński i on – piękny, posępny, silny – Jakub Szapiro. Walce przygląda się siedemnastoletni chłopak, chudy Mojżesz Bernsztajn. Patrzy na niezwyciężonego Jakuba Szapirę, półboga a zarazem tego, kto zamordował jego ojca, wywlókł z mieszkania za brodę za niezapłacenie gangsterskiego haraczu, rozłupał czaszkę, poderżnął gardło, kazał poćwiartować ciało i wyrzucić. Czytaj dalej