“Jeśli jest coś, czego nie brakuje w hotelach, to są to nieznajomi. Hotelowy biznes nie istniałby, gdyby nie oni. Ale w żadnym innym miejscu nieznajomi nie są aż tak nieznajomi jak w Hotelu Grand Nautilius” – mówi Herbie Lemon, chłopak prowadzący Biuro Rzeczy Znalezionych w tymże hotelu. A potwierdzeniem jego słów okazuje się niezwykła postać, budzący odrazę i strach mężczyzna, którego Herbie nazwie Głębokim Kapturem z uwagi na rzeczywiście obszerny kaptur rybackiego płaszcza, skutecznie ukrywający jego oblicze. Postać ta zjawia się nagle w hotelu podczas burzy, by zostawić prowadzącemu Biuro Rzeczy Znalezionych ciekawy przedmiot – nietypową, perłowobiałą spiczastą muszelkę. To – jak wkrótce przekona się chłopak – mechaniczny krab pustelnik, który odegra w tej opowieści niebagatelną rolę. Tymczasem burza nie ustaje, ba!, wydaje się silniejsza niż kiedykolwiek. W hotelu zaś pojawia się kolejna rzecz, która odmieni losy Widmowego Portu. Oto stara Wendy Fossil odnajduje na plaży tajemniczą butelkę w kształcie ryby, nieomal przypłacając to życiem. Oczywiście chce z niej uczynić najważniejszy eksponat w swoim sklepiku pełnym przedmiotów wyrzuconych przez morze. Jednak roszczących sobie prawo do butelki jest wielu: doktor Thalassi pragnie umieścić ją w swoim muzeum historycznych artefaktów. Rybacy uważają, że ma ona związek z legendą Dismala, pierwszego rybaka w Widmowym Porcie, zatem to im powinna zostać przekazana. Przejąć nad nią władzę chce chyba także Głęboki Kaptur… Ale to Herbie Lemon, jako prowadzący Biuro Rzeczy Znalezionych, ma zdecydować, w czyich rękach się znajdzie. Przysporzy sobie tym samym wielu wrogów, ale i zyska nowych przyjaciół. Wraz z przyjaciółką Violet Parmą po raz kolejny zostanie wystawiony na wielką próbę, zmuszony do podjęcia bardzo ryzykownych czynów.
Burza zaś wciąż będzie przybierała na sile.
„Gargantis zbudzony! Port wstrząsem rażony!” – zakrzykną rybacy, myśląc o pradawnym stworze od lat śpiącym w morskich odmętach. Czyżby teraz obudził się, by odnaleźć coś, co należało do niego, a zostało mu skradzione?
„Gargantis” Thomasa Taylora to doskonała kontynuacja powieści „Malamander” (o której więcej przeczytacie tutaj), rozwijająca wiele jej wątków, a jednak opowiadająca odrębną historię. Lekturę „Gargantisa” można więc rozpocząć bez znajomości „Malamandra”. Podobnie jak pierwsza część, od pierwszych stron przykuwa uwagę czytelnika, nie można się od niej oderwać. Autor świetnie skonstruował pełną tajemnic i dramatycznych zwrotów akcji fabułę, mistrzowsko zbudował napięcie i nastrój grozy, odwołując się do tradycji powieści przygodowej, a nawet dziewiętnastowiecznej powieści grozy (stąd być może pojawiają się charakterystyczne dla gatunku mechaniczne zabawki, jak znana jeszcze z „Malamandra” syrenomałpa albo wspomniany wcześniej mechaniczny krab pustelnik czy także mechaniczne oko lunarne, dzięki któremu właścicielka hotelu obserwuje całą okolicę). Wydaje się wręcz, że nastrój grozy i tajemnicy jest jeszcze bardziej obecny w „Gargantisie” aniżeli miało to miejsce w „Malamandrze”. Wszak wszystko rozgrywa się podczas nieustannie przybierającej na sile burzy!
Strach nie jest jednakże jedyną i nie najważniejszą emocją towarzyszącą czytelnikowi. Zaryzykuję stwierdzenie, że towarzyszyć mu będzie przede wszystkim ciekawość, by nie powiedzieć zafascynowanie. „Gargantis”, jak „Malamander”, zbudowany jest na tajemnicy, właściwie na wielu tajemnicach, począwszy od historii legendarnego potwora, poprzez inne zagadki i sekrety, jak chociażby to, co stało się z zaginionymi przed laty w Widmowym Porcie rodzicami Violet albo jak to się stało, że malutki Herbie znalazł się tu w skrzynce na cytryny? W zasadzie każda z postaci powieści, zarówno tych znanych z poprzedniej części, jak i tych, które pojawiają się dopiero teraz, ma swoje sekrety. Autor zaś stopniowo odkrywa karty, zdradzając kulisy tylko niektórych spraw, inne wciąż pozostawiając osnute tajemnicą. Ma rzecz jasna mnóstwo materiału na kolejne części!:)
Wreszcie – o tym zapomnieć nie mogę – „Gargantis” jest także bardzo piękną opowieścią o przyjaźni, o pokonywaniu własnych barier i słabości, również o próbie zrozumienia, kim się jest. W tej części do bardzo już zaprzyjaźnionych Herbiego i Violet dołączy Blaze, rudy, chudy i tyczkowaty chłopak, którego nikt nie bierze na poważnie, a który będzie chciał kontynuować dzieło swojego wuja i udowodni przy okazji swoją wielką wartość.
Czytajcie! Czeka was niezapomniana czytelnicza przygoda!
Agata
Thomas Taylor, „Gargantis”, cykl „Eerie-on-Sea” tom 2, przeł. Joanna Dziubińska, ilustracje Thomas Taylor, Wydawnictwo Wilga, Warszawa 2021, ilość stron: 349.