Temat rodziny – jej nierzadko zagmatwanych losów i trudnych wzajemnych relacji – nie jest w literaturze norweskiej nowością. Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że to wręcz jeden z tradycyjnych problemów podejmowanych przez norweskich twórców, i to zarówno wielotomowych sag, jak i znacznie krótszych form. Z dużym powodzeniem i na wiele sposobów eksploruje go także współczesna proza tej części Europy, żeby wspomnieć chociażby znakomitą „Sagę Rodziny Neshov” Anne B. Ragde czy „Niewidzialnych” Roy’a Jacobsena, którą to powieścią Wydawnictwo Poznańskie reaktywowało niezwykle niegdyś popularną Serię Dzieł Pisarzy Skandynawskich.
Kolejna pozycja serii, „Współczesna rodzina” (uhonorowana w 2017 roku Norwegian’s Bookseller Prize), zdecydowanie tradycję tę podtrzymuje, na co wymownie wskazuje już sam tytuł. Mimo to głos Helgi Flatland jest dość oryginalny. Dlaczego? – o tym więcej za chwilę. Dość teraz powiedzieć, że czytelnik przyzwyczajony do długich opowieści o norweskich rodach może być nieco zaskoczony. Nie odnajdzie w tej książce historii o zawikłanych rodzinnych dziejach, a obraz rodziny chciałoby się powiedzieć bardzo zwyczajnej, pozornie niewyróżniającej się niczym szczególnym. Ot, klasa średnia, przedmieścia Oslo, małżeństwo i trójka dorosłych dzieci, z których każde wiedzie niezależne życie. Jeśli losy tej rodziny nie wydają się jednak spektakularne, nie oznacza to, że nie przeżywa ona własnych dramatów. Oczywiście, że przeżywa! A wszystko zaczyna się od dużego „bum”, pewnego wydarzenia, po którym budowana przez lata konstrukcja rodziny zaczyna sypać się jak domek z kart. Czytaj dalej