Miloš Urban „Lord Mord” – RECENZJA

Zapraszam Was dziś ponownie do mrocznego świata XIX-wiecznej Pragi. Tym razem za sprawą książki Miloša Urbana „Lord Mord” (przeł. Katarzyna Kępka-Falska, Książkowe Klimaty, 2015).

Dziwna to powieść i bardzo interesująca zarazem. Utkana z różnych, pozornie nieprzystających do siebie wątków, nawiązująca do różnych gatunków literackich. Trochę w niej kryminału, trochę powieści grozy, szerokie jest tło społeczne, a nawet obyczajowe. Taki pozorny bałagan, który tłumaczy się fabularnie w zakończeniu książki (wszystkie wątki okazują się być istotne, a czytelnik otrzymuje odpowiedzi na nurtujące go pytania) i który pozwala na odnajdywanie rozmaitych czytelniczych smaczków.

O kilku takich smaczkach, które mnie samej dały mnóstwo radości z lektury, chcę Wam trochę opowiedzieć. Czytaj dalej

Petr Stančik „Młyn do mumii” – RECENZJA

Petr Stančik „Młyn do mumii”, przeł. Mirosław Śmigielski, Stara Szkoła, 2016.

Tak absurdalnej, zabawnej i groteskowej, tak dziwacznej, a przy tym błyskotliwej i zadziwiającej książki chyba jeszcze nie czytałam. Niemal co stronę przecierałam oczy ze zdziwienia, a do wielu fragmentów wracałam kilkakrotnie, delektując się nimi niczym oryginalnym wiedeńskim tortem Sachera (który notabene występuje w książce jako jedna z rozlicznych rozkoszy kulinarnych). Więcej – co rzadko mi się zdarza – zaraz po przeczytaniu miałam ochotę zacząć lekturę od początku (pomysł ten zarzuciłam – oczywiście chwilowo! – tylko z powodu braku czasu).

Taką książkę mógł napisać tylko Czech! Czytaj dalej

Jaroslav Rudiš „Cisza w Pradze” – RECENZJA

„Cisza w Pradze” Jaroslav Rudiš, Wydawnictwo Książkowe Klimaty, 2014.

Praga, miasto setek wież, Paryż Wschodu, czeskie piwo, Most Karola. Zdaje się, że o tym mieście można tylko pozytywnie, z sentymentem, nostalgią. Gdy czytam, że przytłacza, śmierdzi i nudzi, buntuje się we mnie wszystko. W takiej innej od moich wyobrażeń Pradze mijają się bohaterowie powieści Rudiša. Tam każdy przed czymś ucieka, powraca do wspomnień z dzieciństwa, pierwszej miłości. Uciekają, a jednocześnie tkwią w miejscu, pragną ciszy, a stoją na środku skrzyżowania. Chcą zmienić coś w życiu, ale za chwilę, po wypiciu porannej kawy, wina, najlepiej jutro. Taką ucieczką jest muzyka, głośna, przyciszana, ale ciągle obecna. Słyszymy, jak w kabinie tramwaju Petra przebija się przez stukot żelaza piosenka New Order puszczona na full: My morning sun is the drug That brings me near To the childhood I lost. O ile łatwiej jest mu kierować tramwajem niż swoim życiem. Vanda, zagubiona młoda dziewczyna, zakłada ze znajomymi zespół Kill the Barbie. Na scenie może wykrzyczeć swoje pretensje do świata, do rodziców, do chłopaka, który zdradził. Vladimír może nas jednocześnie bawić, ale musimy przyznać, że chociaż na chwilę zatrzymamy się nad jego misją zbawienia świata od hałasu. Walka z nożyczkami poczciwego staruszka w burym płaszczu. Hana gdzieś daleko od domu przeżywa swoją pierwszą la petite mort. Czy przez to można usprawiedliwić zdradę? Hana nie oczekuje usprawiedliwienia, raczej spokoju, żeby wreszcie dokończyć powieść Fernando Pessoi „Księga niepokoju“, do której bezustannie wraca. Odkrywamy bohaterów poprzez kolejne rozdziały, powoli, stopniowo poznając tajniki ich przeszłości. Każdy rozdział może zburzyć nasze wyobrażenia. Niczego nie możemy być pewni ani jednoznacznie żadnego ocenić. Jaroslav Rudiš też gra, na wszystkich naszych emocjach. Czytamy i zadajemy sobie pytania, jakie my fragmenty rzeczywistości zatrzymujemy na zdjęciach? Gdzie wracamy myślami przy piosenkach The Cure? Co z ciszą, czy jej nie potrzebujemy?  Aga