Anna Przedpełska-Trzeciakowska, „Jane Austen i jej racjonalne romanse” – RECENZJA

Jane Austen bywa nazywana angielską królową romansu bądź nawet królową romansu wszechczasów. Wielbiciele jej twórczości wiedzą jednak, że fenomen „Dumy i uprzedzenia” czy „Rozważnej i romantycznej” tkwi nie tylko w wątku romansowym.  Czytelnicy niezmiennie od ponad dwustu lat rozsmakowują się w niespiesznie płynącej, choć pełnej emocji prozie, opowiadającej o perypetiach miłosnych młodych kobiet na przełomie XVIII i XIX wieku, ale również doskonale obrazującej ówczesną obyczajowość, społeczne relacje, życie dobrze urodzonych na angielskiej prowincji. Anna Przedpełska-Trzeciakowska, znakomita tłumaczka literatury brytyjskiej i amerykańskiej, która znaczną część swojej pracy zawodowej poświęciła przekładom książek Austen, a więc „musiała się interesować historią jej życia, a także, rozwiązując zawiłości językowe, szukać wsparcia w pracach historyków, filologów i krytyków literackich zajmujących się jej osobą”, postanowiła przekazać czytelnikom swoją opowieść o wybitnej pisarce. Czytaj dalej

Maria Stauber „Musisz tam wrócić. Historia przyjaźni Lusi Gelmont i Zuzanny Ginczanki” – RECENZJA

Dwie kobiety, które wiele łączy. Obie niezwykłe, mądre i piękne, wychowane w mieście Równe na Wołyniu, obie pochodzące z zasymilowanych rodzin żydowskich, wykształcone, odważne, łamiące stereotypy. Dwa tragiczne życiorysy, choć tylko jeden przerwany przedwcześnie.

Ginczanka, świetna międzywojenna poetka z kręgu Skamandra i Szpilek, nazywana niekiedy „Tuwimem w spódnicy”, przyjaciółka Gombrowicza, dziewczyna o egzotycznej urodzie, obiekt westchnień wielu mężczyzn, w wieku 27 lat zginęła z rąk gestapo. Spodziewano się, że zdetronizuje literackie sławy swoich czasów, a tymczasem dziś znamy zaledwie garść jej wierszy. Lusia miała więcej szczęścia. Przeżyła wojnę, założyła rodzinę, została cenioną lekarką, lista jej przyjaciół z artystycznego świata była długa. Jednak pochodzenie po raz kolejny okazało się dla Lusi przeszkodą – w 1969 roku, w wyniku antysemickich nagonek, została wypędzona z Polski. Zmarła niedługo przed setnymi urodzinami. Czytaj dalej

Suzanne Berbezat, „Frida Kahlo prywatnie” – RECENZJA

Frida Kahlo to artystka – legenda, artystka – fenomen. Za życia znano ją przede wszystkim jako żonę słynnego męża, bodaj największego meksykańskiego malarza swoich czasów, Diego Riviery, ekscentryczną, o oryginalnej urodzie, od czasu do czasu poświęcającą czas malarstwu. Po śmierci wizerunek jej postaci, utrwalany wielokrotnie przez nią samą na autoportretach, kobiety o ciemnych włosach, zazwyczaj mocno upiętych na czubku głowy, z charakterystycznie zrośniętymi brwiami, najczęściej w tradycyjnym meksykańskim stroju – stał się rozpoznawalny na całym świecie. Emocje budzi malarstwo Fridy – odważne, pełne symboli, często poruszające temat kobiecej seksualności, mówiące wiele o życiu artystki, wyrażające ból i rozpacz kobiety.

Nic zatem dziwnego, że wystawa prac Fridy Kahlo i Diego Riviery, jaką można oglądać do 21. stycznia przyszłego roku w poznańskim w Centrum Kultury Zamek, cieszy się ogromną popularnością. W związku z tym ważnym wydarzeniem Wydawnictwo Marginesy zdecydowało się na kolejną publikację poświęconą meksykańskiej artystce. O ile jednak wydana w 2015 roku „Frida” Bárbary Mujica to powieść pisana z perspektywy siostry Fridy, Cristiny Kahlo, fikcja literacka oparta jedynie na ważnych faktach z życia malarki, o tyle najnowsza propozycja Marginesów – „Frida Kahlo prywatnie” Suzanne Barbezat – to rzetelna biografia, pięknie wydana i bogato ilustrowana. To przystępnie napisane kompendium wiedzy o Fridzie, jej życiu, pasjach, miłości,  a zarazem klucz do zrozumienia niezwykłej twórczości. Czytaj dalej

Herbjørg Wassmo, „Te chwile” – RECENZJA

Herbjørg Wassmo, „Te chwile”, przeł. Ewa M. Bilińska, Wydawnictwo Smak Słowa, Sopot 2015.

Moja fascynacja prozą Herbjørg Wassmo trwa już od jakiegoś czasu. Zaczęłam oczywiście od słynnej „Księgi Diny”, uderzającej, potężnej historii o sile, cierpieniu i namiętności. Następny był „Syn szczęścia”, kontynuacja cyklu „Dina” (niecierpliwie czekam na zapowiadaną jeszcze na ten rok część trzecią, „Dziedzictwo Karny”), potem monumentalne i porywające „Stulecie”. „Dom za ślepą werandą” (jedyny wydany w Polsce tom cyklu „Tora”) udało mi się zdobyć na aukcji internetowej, za wcale niemałą sumkę, zważywszy na wiek książki i liczne ślady użytkowania, w tym zalania kawą. Piękna to zresztą i straszna jednocześnie książka. Wciąż jednak nie mogę zdecydować się, czy już pisać o niej, czy czekać na wydanie w nowym przekładzie, być może Ewy Bilińskiej, do którego podobno (ale ciii, nie mówmy o tym głośno, nie zapeszajmy) przymierza się wydawnictwo Smak Słowa. Czytaj dalej